czwartek, 30 maja 2013

8. Nie Twój zasrany interes!






-Bo to nie Twoja sprawa, niech to wreszcie dotrze do Ciebie! - krzyknęłam tak głośno, że w mgnieniu oka obok mnie pojawiła się Liliana.
-Dzień dobry, jestem Liliana. - wyciągnęła dłoń w stronę Andrzeja, a ten kucnął przed nią i uścisnął ją delikatnie. - Czy pan też jest kolegom mamy?
-Miło mi Cię poznać, Liliano. - uśmiechnął się delikatnie i pogładził jej głowę dłonią. - Tak, ja pracuję z Twoją mamą.
-Jest pan strasznie wysoki, dlaczego? - spojrzała w górę, kiedy ten się podniósł.
-Bo jestem siatkarzem. - uniósł kąciki ust ku górze.
-A każdy pan siatkarz jest taki wysoki? - zaczęła drążyć temat, a mi wcale się to nie podobało.

-Lilka, idź do swojego pokoju, muszę z panem Andrzejem porozmawiać. - odparłam zanim środkowy zdążył odpowiedzieć na pytanie małej. Zrobiła smutną minę, ale od razu pobiegła w stronę pokoju. Odprowadziłam ją jedynie wzrokiem , który po chwili przeniosłam na Wronę. - Czego chcesz?

-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - zamknął za sobą drzwi i stanął przede mną, tak, że dzieliły nas dosłownie milimetry.

-Nie muszę Ci się spowiadać. - odparłam dość oschle i odwróciłam się do niego plecami.

-Czyje to dziecko? - chwycił mój łokieć i pociągnął za niego obracając mnie w swoją stronę.

-Moje dziecko. - wyrwałam rękę z jego dość silnego uścisku i odsunęłam się od niego.

-Pytam o to, kto jest jej ojcem! - uniósł nieco głos co sprawiło, że mała momentalnie pojawiła się przy mnie i mocno objęła moje nogi. Po moich policzkach zaczęły spływać słone krople.

-Nie Twój zasrany interes. - krzyknęłam. - Wyjdź!

-Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz! - założył ręce na klatce piersiowej i oparł się o drzwi.

-Wynoś się, nie chcę Cię tutaj więcej widzieć! - krzyknęłam i dopiero wtedy dotarły do niego moje słowa. Wyszedł i trzasnął drzwiami.

-Mamusiu, co się stało? - kucnęłam przed i mocno objęłam ją swoimi ramionami. 

-Nic się nie stało, kochanie. - uśmiechnęłam się nikle i założyłam jej włosy za ucho.

-Ale nie płacz już, dobrze? - otarła swoimi drobnymi rączkami moje mokre od łez policzka i mocno mnie do siebie przytuliła.

-Dobrze, już dobrze. - znów się uśmiechnęłam i podniosłam. - OD teraz będzie tylko lepiej. 



8 maja 2012 r.


Przebudziłam się dość późno. Przecież do pracy iść nie musiałam. W sumie ostatnimi czasy dość rzadko tam bywałam ze względu na to, że większą część robiłam w domu. To był jedyny plus całej tej pracy w bydgoskim klubie. Nie musiałam tam chodzić, a co najważniejsze nie musiałam widywać się z Andrzejem. Ostatnio jego widok bolał mnie najbardziej. Czasem miałam ochotę mu powiedzieć kto jest ojcem Lilki, ale wtedy docierało do mnie to, iż nie jest to najlepszy pomysł. Przecież wyśmiałby mnie i powiedział, że to nie jest możliwe. Wolałam sobie tego oszczędzić. Lepiej było tak jak jest. Lilka naciskała, chciała poznać swojego ojca, ale nie byłam w stanie jej powiedzieć kim jest owy mężczyzna. Na całe szczęście miałam wsparcie u rodziców i Wiktorii, to było dla mnie ważne, nawet bardzo ważne. Ubrana w kremową, kwiecistą sukienkę chwyciłam rączkę Liliany i wraz z nią wyszłam z mieszkania, a przed blokiem czekała już na nas Wiktoria. Razem z nią ruszyłyśmy w stronę pobliskiego centrum handlowego, aby zapomnieć o tym wszystkim co złe i zaszaleć na zakupach. Lilka oczywiście przebierała wśród różnego rodzaju bluzeczkach czy sukienkach, a nawet spodnia. Wtedy była w swoim żywiole. Odkąd pamiętam lubiła chodzić po sklepach z ubraniami i wybierała tylko te, które jej najbardziej odpowiadały.
-Mamusiu, mogę sobie to kupić? - wystawiła przed swoją osobę wieszaczek z sukienką i szeroko się uśmiechnęła. - Będę miała taką ładną sukienkę jak Ty. 

-Możesz ją wziąć, ciocia Ci kupi. - spojrzałam tylko na Wiktorię złowrogim spojrzeniem, a mała od razu pognała w stronę przymierzalni. Kiedy nam się pokazała, muszę przyznać, wyglądała cudownie! - Widzisz jak ładnie wygląda?

-Przypomina mi mnie jak byłam mała. - zaśmiałam się.

-Pamiętam, zawsze łaziłaś z rodzicami na zakupy i nie dawałaś im spokoju jeżeli nie chcieli Ci czegoś kupić. - zaśmiała się.

-No tak, z tym się muszę zgodzić. - uśmiechnęłam się na samą myśl o czasach swojego dzieciństwa. - W tym to akurat jest podobna do mnie.

Zaśmiałyśmy się i od razu wzięłyśmy sukienkę i udałyśmy się do kasy, gdzie za nią zapłaciłyśmy. Zmęczone godzinnym chodzeniem po sklepach weszłyśmy do kawiarni, gdzie usiadłyśmy przy jednym ze stolików. Lilka jak zwykle zamówiła swoje ulubione czekoladowo-miętowe lody z sosem toffi i zabrała się za zajadanie. Ja natomiast postawiłam na caffe latte, a Wiktoria na małe cappuccino. 

-Mamusiu, popatrz, czy to nie jest ten pan co z Tobą pracuje? 






__________________________________________

Mamy następny rozdział. ;). Niebawem wszystko się zacznie wyjaśniać i mam nadzieję, że rozwiązanie sporu na linii Natalia-Andrzej przypadnie Wam do gustu. ;). Jednak jak na razie macie ósemkę! ;)


Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 




niedziela, 26 maja 2013

7. Nie wspomniałaś, że masz córkę.




Kiedy Lilka tylko zasnęła od razu zagasiłąm światło w jej pokoiku i wyszłam. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer do prezesa bydgoskiego klubu.

{-Dobry wieczór panie prezesie.
-Dobry wieczór, Natalia. Czy coś się stało, że dzwonisz o tak później porze?
-W sumie to i tak i nie. - głośno westchnęłam do telefonu. - Po prostu chciałam się zapytać czy mogłabym dostać kilka dni wolnego.
-Ale dlaczego? Coś się stało? - wydał się wyraźnie zmartwiony całą tą sytuacją.
-Nie, nie. - wysiliłam się na w miarę normalny ton. - Po prostu mam kilka spraw do załatwienie i chciałam je załatwić wszystkie za jednym zamachem, że tak powiem. - zaśmiałam się w duchu rozmyślając nad tym co ja właściwie chcę osiągnąć.
-No dobrze, nie będę wnikał w to.
-To mogę liczyć na kilka dni, w sumie tydzień powinien wystarczyć.
-Dobrze Natalio, niech będzie.
-Dziękuję bardzo i jeszcze raz przepraszam, że dzwoniłam tak późno.
-Już dobrze, nie masz za co przepraszać, dobranoc.
-Dobranoc. - wcisnęłam czerwoną słuchawkę i zakończyłam połączenie.}
Odetchnęłam z ulgą, bo przecież spokojnie będę mogła spędzić kilka dni z Lilianą, a do tego będę mogła poszukać jej przedszkola. W końcu dzieci w jej wieku muszą mieć kontakt z rówieśnikami. Spokojnie udałam się do łązienki, wzięłam prysznic, ubrałąm pidżamę i zaglądając jeszcze do pokoju małej zasnęłam w przekonaniu, że wszystko w końcu będzie dobrze.


Następny dzień..

Kiedy tylko wstałam od razu w łązience przemyłam twarz i narzuciłam na siebie czarne, materiałowe spodnie i luźny top. Liliana jeszcze spała, więc mogłąm spokojnie wyjść do pobliskiego sklepu po zakupy, aby zrobić nam śniadanie. Kiedy wróciłam to w salonie na kanapie zastałam ją szlochającą. OD razu rzuciłam zakupami i podbiegłam do niej.

-Słońce, co się stało?
-Myślałam, że znowu mnie zostawiłaś. - rozpłąkałą się jeszcze bardziej.
-Kochanie, nie płacz. - otarłam jej mokre od łez policzki i mocno do siebie przytuliłam. - Już Cię nie zostawię, nie bój się.
-Ale na pewno? - spojrzała na mnie zaszklonymi od łez oczkami. 
-Na pewno, obiecuję Ci. - pocałowałąm ją w główkę. - A teraz idź się ubierz i zabieramy się za śniadanie, dobrze? - kiwnęła tylko głową i pobiegła do pokoju.
-Mamusiu, a będę mogła zjeść płątki z mlekiem? - wychyliła się zza drzwi i szeroko uśmiechnęła, a kiedy kiwnęłam głową podskoczyłam i klasnęła w dłonie. 
Zagrzałąm trochę mleka i do miski wsypałąm płatki. Kiedy Lilka wpadła do kuchni i usiadła przy wyspie kuchennej na wysokim krześle śniadanie miałą już gotowe. Zjadła jeszcze szybciej niżeli owy posiłek pojawił się w miseczce. 
-A pójdziemy się gdzieś przejść? - podała mi miskę, a ja wrzuciłam ją do zmywarki.
-A chcesz?
-Bardzo, bardzo, bardzo! - krzyknęła i momentalnie znalazłą się przy moich nogach. Jak na swój wiek byłą dość wysoka. 
-No to idź ubieraj buciki i idziemy. - delikatnie się uśmiechnęłam, a za odpowiedź uzyskałam jej piękny uśmiech, którego tak mi brakowało. 
Zabrałam torebkę i razem z małą wyszłam z mieszkania, dokłądnie je zamykając. Chwyciłam jej rączkę i po wyjściu z windy od razy wyszłyśmy z bloku. 
-Ooo, cześć Natala. - jak na złość musieliśmy spotkać któregoś z bydgoskich graczy.
-Cześć Dawid. - delikatnie się uśmiechnęłam, a on pocałował mój policzek na przywitanie.
-A ta mała piękność jak się nazywa? - kucnął przed Lilką i wysunął w jej stronę dłoń. - Ja jestem Dawid.
-Dzień dobry. - uścisnęła jego dłoń i niepewnie się uśmiechnęła. - Nazywam się Liliana.
-Piękne imię dla pięknej dziewczynki. - uśmiechnął się i podniósł się. - Nie wspominałaś, że masz córkę.
-Nie jest i nie było to Twoją sprawą. - odgryzłaś się, uśmiechnęłaś, chwyciłaś Lilianę za rączkę i wymijając go odeszłyście. 
-Mamusiu, a kto to był? - mała spojrzała na Ciebie unosząc głowę ku górze.
-Kolega z pracy, Słoneczko. - wysiliłaś się na uśmiech, bo doskonale wiedziałaś, że skoro Konarski się o tym dowiedział to kilkadziesiąt minut później wszyscy będą o tym wiedzieć. 
Przechodząc obok placu zabaw wystarczył tylko delikatny uśmiech na twarzy Lilki, a ja nie miałam serca odmówić jej pójścia i pobawienia się. Choć doskonale wiedziałam, że o tej godzinie często na tym placu jest Jurkiewicz wraz ze swoją rodziną. Tak też i było tym razem, lecz nie był z żoną, tylko z Andrzejem. Doskonale wiedziałam czym to poskutkuje, dlatego usiadłam na najbardziej oddalonej ławce i jedynie przyglądałam się bawiącej się Lilianie. 
-Mamusiu, mamusiu! - dobiegł do mnie krzyk.
-Tatusiu, tatusiu! 
Nie czekając na reakcję owego ojca od razu pobiegłam do córki i dopiero wtedy dotarło do mnie kto wołał ojca. Jurkiewicz spojrzał na mnie z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy, a ja nie wiedziałam jak mam zareagować.
-Cześć Natalia. - wydukał po chwili.
-Cześć. - odparłam krótko i chwyciłam małą za rączkę. 
-Natalia? - momentalnie obok nas pojawił się Andrze.
-Cześć. - odparłam niepewnie i kucnęłam przed Lilką. - Wszystko dobrze? - dziewczynka tylko kiwnęła głową, a ja od razu się podniosłam. - Chodź, wracamy. 
Nie protestowała. Widocznie mały Jurkiewicz nie przypadł jej do gustu. W ekspresowym tempie doszłyśmy do mieszkania. Lilka poszła się pobawić do pokoju, aja zajęłam się gotowaniem obiadu. Mój spokój nie trwał długo. 
-Dlaczego nie powiedziałaś, że masz córkę?! - dało się usłyszeć kiedy tylko otworzyłam drzwi.





____________________________________________
Lekkie opóźnienie, ale mam nadzieję, że złe nie jesteście. ;). Coraz bliżej końca, pomału sprawy będą się wyjaśniały. ;)

Wyczekiwany mecz reprezentacji za nami, teraz tylko czas oczekiwać na Ligę Światową! Jak wrażenie po dwóch towarzyskich meczach z Serbami? Moim zdaniem zarówno Wojtek jak i Andrzej spisali się całkiem dobrze. No i oczywiście Zati też dobrze zagrał, nie ma co. Rośnie godny następca Igły. A Wy jakie macie odczucia co do tego? ;>

Swoją drogą, muszę Wam powiedzieć, że wczoraj byłam na koncercie Ewy Farny. I powiem Wam, że bardzo mi się podobało! Jedyne co mnie boli to gardło, ale to przez te "śpiewanie", a raczej moje krzyki. ;D. Także nie żałuję, że zawaliłam noc,bo było warto! ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 




sobota, 18 maja 2013

6. Czy ja mam tatusia?






Znów go zawiodłam, byłam tego świadoma. Byłam świadoma tego, że mimo iż nie chcę go ranić właśnie to zrobiłam. Nie chciałam tego, ale wiedziałam, że tak będzie lepiej. Przecież znienawidziłby mnie za to, że nie powiedziałam mu prawdy. On znienawidziłby mnie, a ja znów miałabym złamane serca. Pierwszy raz czułam, że robię źle, bo pierwszy raz podpowiadało mi inaczej serce. Jednak jak zawsze słuchałam rozumu, bo przecież jest mądrzejszy. Te kilka dni w Rzeszowie minęły dość szybko. Nie wracaliśmy w wyśmienitych nastrojach, ponieważ rzeszowscy siatkarze nie dali nawet złudzeń bydgoskiej Delecie na możliwość wygrania seta. Było mi szkoda chłopaków, ale taki jest sport. Raz się wygrywa, a raz przegrywa, prawda? Najbardziej było mi szkoda Andrzeja, który zupełnie sobie nie radził. Makowski ściągnął go po drugiej przerwie technicznej w pierwszym secie i już nie wpuścił go na boisko. Bolało mnie to najbardziej, bo wiedziałam, że wszystko to jest przeze mnie. W trakcie przerw nawet nie podchodził do kolegów, którzy zbierali się w jednym miejscu i wsłuchiwali się w słowa trenera. Siedział. Siedział i beznamiętnie wpatrywał się w jakiś bliżej nie określony punkt. W autokarze nie reagował na zaczepki kolegów, którym z każdą minutą wracał humor i z każdą chwilą opowiadali w większej ilości żarty. Siedział i znów wpatrywał się w jakiś punkt. Nawet nie uśmiechał się, a mnie aż pękało serce, kiedy widziałam go w takim stanie.





Wykończona trudem podróży i mętlikiem w głowie weszłam do mieszkania, ówcześnie zabierając klucze od pani Malwiny.  Nawet nie rozpakowywałam się, lecz od razu zabrałam pidżamę i weszłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Po wyjściu z łazienki chwyciłam w dłoń telefon i zasiadając na kanapie wykręciłam numer do mamy.



{-Cześć mamuś. – wysiliłam się na w miarę normalny ton.

-Natalko, słońce, co się stało? –rodzicielka wyraźnie się poddenerwowała, potrafiłam to wyczuć z jej tonu głosu. – Powiedziałaś Andrzejowi prawdę?

-Nie mamo i nie zamierzam.

-Ale dlaczego? Musisz mu wytłumaczyć wszystko i zobaczysz, że będzie dobrze.

-Nie, nie będzie dobrze. – uniosłam głos, ale po chwili doszłam do wniosku, że nie był to najlepszy pomysł. – Kiedy przyjeżdżacie do Polski?

-Jakoś niedługo, za kilka dni.

-A jak Liliana? Grzeczna? Słucha Was?

-Tak córeczko, o nią się nie martw. – westchnęła do słuchawki. – Zdecydowanie bardziej martwię się o Ciebie.

-Mamuś, nie masz po co się martwić.

-Natalko, ale co zrobisz jeżeli on zobaczy małą Lilkę?

-Nie wiem, nie zobaczy jej.

-Jak to nie? – wiedziałam, że słysząc moje słowa kręci głową i robi wielkie oczy. – Przecież ona przyjedzie z nami.

-Wiem o tym, ale nie dopuszczę do ich spotkania. – westchnęłam. – A tak dokładnie to kiedy macie samolot?

-W następnym tygodniu. Słońce, masz zamiar w ogóle mu cokolwiek powiedzieć?

-Mamo, nie męcz mnie, proszę Cię jedynie o to. Kiedy będę musiała to wszystko mu powiem.

-Jesteś pewna, że tak będzie lepiej?

-Tak, mamo. Ucałuj Lilkę ode mnie. Muszę kończyć, bo jutro idę do pracy.

-Dobrze. Śpij dobrze i przemyśl to wszystko. Kocham Cię.

-Ja Ciebie też mamo kocham. – wcisnęłam czerwoną słuchawkę i zakończyłam połączenie.}



Wiedziałam, że mama ma rację. Powinnam mu o wszystkim powiedzieć, ale nie potrafiłam. To wszystko było zbyt bolesne, jak dla mnie. We wspomnienia sprawiały mi okropny ból. Nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy. Poza tym, wyobrażałam sobie jego reakcję na te słowa, które bym mu powiedziała. Z totalnym mętlikiem w głowie położyłam się na łóżku i zasnęłam.





18 kwietnia 2012 r.



Stało się. Odebrałam z lotniska rodziców, którzy przyjechali z Lilką. Ojciec mocno mnie wyściskał, to samo zrobiła moja rodzicielka. Zza pleców Krystyny – bo tak nazywała się moja mama – wyłoniło się drobniutkie ciało dziewczynki. Kucnęłam przed nią i wystawiłam swoje dłonie ku niej, a ta od razu wpadła w moje ramiona i mocno mnie przytuliła.

-Tęskniłam za Tobą. – po moich policzkach spływały łzy.

-Nie płacz. – otarła je swoją delikatną, drobną rączką. – Teraz tutaj będziemy mieszkać?

-Tak Słoneczko. – uśmiechnęłam się i podniosłam chwytając małą za rączkę. – Teraz tutaj będzie nasz dom.

-Naprawdę? – nie dowierzała moim słowom.

-Tak kochanie. To tutaj zawsze powinien być nasz dom. – znów kucnęłam przed nią i spojrzałam w jej oczy. – Tutaj, to jest nasz kraj.

-Córeczko, jak się czujesz? Podjęłaś decyzję?

-Tak mamo. – podniosłam się i chwyciłam Lilianę za rączkę. – Wszystko mu powiem, ale nie teraz.

-Więc kiedy? – do rozmowy włączył się Czesław, mój ojciec.

-Tato, nie naciskaj na mnie. – westchnęłam otwierając drzwi taksówki.

-Tak Czesiu, Natala ma rację. – mama wzięła moją stronę. – Ważne, że zdecydowała się mu powiedzieć.

Cała droga na nasze osiedle minęła na wysłuchiwaniu Liliany. Po tym jak mówiła o Bydgoszczy w czasie drogi wywnioskowałam, że będzie się tutaj dobrze czuła. Bynajmniej miałam taką nadzieję. Andrzejowi też powiedzieć musiałam. W przeciągu tego ostatniego tygodnia zrozumiałam, że nie mogę go kolejny raz okłamywać. W końcu powinien znać prawdę. Weszliśmy do mieszkania. Przygotowałam kolację i razem z rodzicami zjedliśmy w ciszy.

-Tutaj mieszkałaś? – tato spojrzał na mnie i usiadł na kanapie.

-Tak, ale teraz wynajęłam mieszkanie. – usiadłam obok niego i wpatrywałam się w małą. – W sumie to dostałam z klubu.

-Z jakiego klubu?

-Nie wspominała Ci nic mama? – uśmiechnęłam się blado spoglądając na mamę. – Pracuję w tutejszym siatkarskim klubie jako dziennikarka. Od kilku dni mam mieszkanie, które otrzymałam od prezesa.

-A tak, coś wspominała. – objął mnie ramieniem. – Jak sobie tutaj radziłaś?

-Dawałam radę, ale bardzo za Wami tęskniłam,. – przytuliłam się do niego. – I za Lilką też tęskniłam.

-Ona za Tobą też. – pocałował mnie w czoło.

-My się będziemy zbierać. – podniosłam się.

-Daleko stąd masz te mieszkanie? – mama podeszła do mnie kiedy wzięłam Lilkę na ręce.

-Nie, na osiedlu obok. – uśmiechnęłam się. – To co kochanie, idziemy do domu?

-A to nie jest tutaj nasz dom?

-Tutaj, mieszka babcia z dziadkiem. – wskazałam dłonią na rodziców. – A my mamy swoje mieszkanie.

-A będę miała swój pokoik? – na jej twarzy zagościł uśmiech, który wywołał taki sam skutek u mnie.

-Tak. – postawiłam ją na podłodze w przedpokoju i zaczęłam ją ubierać. – Zrobimy Ci taki pokój, jaki tylko będziesz chciała. Pożegnaj się z dziadkami.

-Dobranoc. – podeszła do Krystyny i Czesława i przytuliła się do nich.

-Do widzenia. – przytuliłam się do rodzicielki, a po chwili padłam w objęcia ojca.

Opuściliśmy mieszkanie i spacerkiem ruszyliśmy w stronę mojego nowego osiedla. Najbardziej obawiałam się tego, że Andrzej zobaczy mnie z małą. Przecież teraz mieszkam na tym samym osiedlu co on. Całą drogę Liliana opowiadała mi jak mieszkało jej się we Włoszech. Cieszyłam się, że była zadowolona z pobytu tam. Cieszyłam się też, że rodzice zaopiekowali się nią i nie robili mi z tego powodu żadnych problemów.

Kiedy tylko weszliśmy do mieszkania odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się z tego, że Wrona nie zobaczył nas, ale również cieszyłam się z tego, że w końcu mogę spędzać czas z małą brunetką o błękitnych oczkach. Rozpakowałam jej walizkę w pokoju, który miał należeć do niej.

-Jak na razie wygląda to tak, ale jeżeli będziesz chciała to zmienimy wygląd. – pogładziłam ją dłonią po głowie.

-Nie chcę nic zmieniać, jest piękny! – wpadła w moje ramiona i pocałowała mój policzek.

-Cieszę się, że Ci się podoba. – postawiłam ją na podłodze. – A teraz zmykaj brać kąpiel, a ja wezmę Twoją pidżamkę i już idę do Ciebie.

Nie doczekałam się odpowiedzi, bo od razu pognała do łazienki. Zabrałam z półki jej ubranie i weszłam do łazienki tuż po niej. Siedziała już w wodzie pełnej wody i piany. Szybko ją wykąpałam, przecież była zmęczona po podróży. Kiedy ubrałam ją od razu weszłyśmy do jej pokoju. Sięgnęłam po książkę i kiedy położyła się na łóżku ułożyłam swoje ciało obok niej i zaczęłam czytać jej bajkę o Kopciuszku. Kiedy skończyłam mocno mnie przytuliła.

-Czy ja mam tatusia? – spytała ze smutkiem w oczach. – Wszystkie koleżanki mówiły, że ich tatusiowie pracują.

-Masz Słoneczko. – pocałowałam ją we włosy.

-A kiedy go zobaczę? – uklęknęła na swoich drobnych kolanach i ułożyła dłonie na moich policzkach.

-Już niedługo, kochanie. Już nie długo.





__________________________________________________

Już co nieco się ujawniło więc mam nadzieję,że choć trochę Was zaskoczyłam. ;). Jeżeli tak to cieszę się z tego niezmiernie! ;)


Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!



czwartek, 16 maja 2013

6. W dupie to mam!






Dźwięk, który docierał do moich uszu wcale nie był miły. Mimowolnie schowałam twarz w tors Andrzeja. Czułam jak na moich policzkach pojawiają się wypieki. Środkowy mocno objął mnie swoim ramieniem i pocałował we włosy.
-Nie przejmuj się nimi. - szepnął gładząc dłonią moje ramię.

-Postaram się. - zaśmiałam się cicho i spojrzałam w jego oczy.

-Nadal Cię kocham. - przejechał kciukiem po moim policzku.

-Nigdy nie potrafiłam o Tobie zapomnieć. 

Nasze usta znów się spotkały, a tym razem, kiedy oderwaliśmy się od siebie usłyszeliśmy oklaski. Sama nie wiedziałam co one mają znaczyć, ale cieszyłam się z tego, że między mną a Andrzejem w miarę się ułożyło.

-Nie mogę z Tobą być. - szepnęłam odwracając wzrok w stronę okna.

-Dlaczego?

-Nie drąż tematu, proszę Cię. 

Zamilkł. Nie potrafiłam spojrzeć na niego, a w moich oczach gromadziły się łzy. Czułam okropny ból w sercu, bo wiedziałam że ranię i jego i siebie, swoje serce, które w tamtym momencie rozpryskało się na kilkaset tysięcy kawałków. Ale wiedziałam, że ochronię go przed zawodem, jak również samą siebie przed złamanym sercem. 

Nim się obejrzałam dojechaliśmy pod hotel. Wysiadłam jako ostatnia i jako ostatnia również wzięłam swoją walizkę. Jako ostatnia weszłam do hotelu i jako ostatnia odebrałam klucz od swojego pokoju. Windą wjechałam na trzecie piętro i po chwili znajdowałam się w pokoju. Od razu wzięłam prysznic, ubrałam się w pidżamę i ułożyłam się wygodnie w łóżku, a co za tym idzie, oddałam się w objęcia Morfeusza.



Następny dzień..


Przebudziłam się około godziny dziesiątej. Miałam niecałe pół godziny, aby się ogarnąć i zejść na śniadanie, które było zaplanowane na dziesiątą minut dwadzieścia. W ekspresowym tempie wbiegłam do łazienki, wygrzebując ówcześnie z walizki jakieś ubrania. Po porannej toalecie narzuciłam na siebie ciemnoniebieskie, jeansowe rurki, luźny T-shirt z nadrukiem sowy i dosłownie wybiegłam z owego pomieszczenia. Jednak po zorientowaniu się, że nie jestem do końca doprowadzona do ładu jeszcze szybciej tam wróciłam. Włosy spięłam w luźnego warkocza na bok i zrobiłam delikatny makijaż. Po wyjściu z łazienku wsunęłam do kieszeni swoich jeansów telefon i udałam się na stołówkę. Usiadłam przy wolnym i zarazem pustym stoliku, a co za tym idzie, na tak zwanym odludzi. Spokojnie zjadłam przyniesiony omlet i udałam się do wyjścia. 

-Porozmawiajmy. 

-Nie mamy o czym. - szepnęłam nie odrywając wzroku od ściany. Dobrze wiedziałam kim jest owy mężczyzna.

-Mamy. - chwycił moją dłoń i pociągnął mnie.

-Andrzej, daj spokój.

-Dlaczego, do cholery, całujesz mnie, a później mówisz, że nie możemy być razem?

-Bo nie możemy. - spojrzałam w jego niebieskie oczy i znów w nich zatonęłam.

-Ale dlaczego?

-Jeżeli jesteś moim przyjacielem to zrozumiesz to. - pogładziłam dłonią jego policzek i uciekłam.




***


Nie potrafiłem zrozumieć jej zachowania. Chciałem dobrze, a wyszło jak zawsze. Może coś źle zrobiłem? Z nerwami wszedłem na stołówkę i zabierając swój posiłek usiadłem przy stoliku niemalże rzucając talerz na jego blat. Byłem w totalnym zamyśleniu i nawet nie wsłuchiwałem się w słowa kolegów. Zjadłem i od razu wyszedłem, po czym skierowałem się do recepcji na miejsce zbiórki. 

-Kurwa, moglibyście się ruszyć!

-Endrju, spokojnie, jeszcze mamy czas.

-W dupie to mam! 

-Panowie, jedziemy. - w końcu z tej męczarni oczekiwań wyrwał mnie głos trenera.

Przejazd na Podpromie minął dość sprawnie, więc od razu ruszyłem do szatni i momentalnie przebrałem się. Wszedłem na salę i od razu sięgnąłem po piłkę. Po chwili na sali pojawili się pozostali. Najpierw denna rozgrzewka, rozciąganie, aż w końcu "mecz". Wreszcie mogłem się wyżyć. Masny dawał mi dużo piłek, więc jak to w nerwach atakowałem z całej siły. Może i nie zawsze trafiałem w boisko, ale kilka razy Waliński dostał ode mnie dość mocno. Pomogło. Wracając do hotelu nie myślałem już tyle o Natalii. Może tak. Myślałem, ale nie tak bardzo. Wiedziałem, że chce dla mnie jak najlepiej i że chce mojego szczęścia, ale ona nie wiedziała, że jest moim szczęściem. W pokoju od razu walnąłem się na łóżko.

-Ej, Wrona, co Ci? - z rozmyśleń o niczym wyrwał mnie głos Konara.

-Nic. - mruknąłem nawet nie spoglądając na niego.

-Jasne, właśnie widzę. - westchnął wykładając się na łóżku obok. - Waliński nieźle dostał od Ciebie kilka razy.

-Mógł się chować, albo uciekać, jak kto woli. 

-Mów co jest, nie kłam.

-Po prostu ona mnie nie chce. - westchnąłem podnosząc się. Schowałem twarz w dłoniach, opierając je o kolana.

-No i co z tego? - zaśmiał się. - Nie ona to inna.

-Ale ją kocham.






__________________________________________

Z góry przepraszam za długość, ale brak czasu. Chciałam coś dodać, a w każdej chwili brat może wrócić. Mam nadzieję, że źli nie będziecie. ;)



Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 





niedziela, 12 maja 2013

5. Mam do Ciebie taką prośbę.



Mimo iż nie chciałam odwzajemniać tego pocałunku, to było silniejsze ode mnie. Moja dłoń powędrowała na jego policzek, a druga zatrzymała się na jego klatce piersiowej. Ten pocałunek był cudownym uczuciem, ale z drugiej strony wiedziałam, że nie powinnam była do tego dopuścić. Ale przecież to była chwila, zupełnie spontaniczne zachowanie Andrzeja, bynajmniej tak starałam się to sobie tłumaczyć. Kiedy tylko oderwał się od moich warg na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, jednak ja nie wiedziałam co powinnam była zrobić. Z jednej strony cieszyłam się, że to tego doszło, a z drugiej w ogóle tego nie chciałam. Bynajmniej tak sobie wmawiałam, chciałam aby tak było. Jednak moja dusza i serce tam w środku się radowało z tej całej zaistniałej sytuacji. Uśmiech z twarzy Andrzeja nie znikał. Znów zbliżył swoją twarz ku mojej i starał się odnaleźć moje wargi, jednak dość szybko zrozumiałam do czego to wszystko zmierza i momentalnie stanęłam na równe nogi.
-Nie Andrzej, ja nie mogę. - odsunęłam się od niego.
-Nie to ja przepraszam. - westchnął i ujął w swoją dłoń moją. - Nie powinienem był. 
-Nie musisz przepraszać. 
-Już jestem Natalia. - ku mojemu szczęściu w drzwiach sali stanął trener Makowski. 
-Cześć. - rzuciłam w stronę Wrony i wyswobodziłam swoją dłoń z jego uścisku. - Więc o co chodzi? - spojrzałam na trenera kiedy tylko stanęłam obok niego. 
-Chciałbym, abyś pojechała z nami do Rzeszowa. 
-Ale jak to, po co? - spojrzałam na niego nieco zdezorientowana.
-Po prostu chciałbym, abyś tam była. - uśmiechnął się i zagarnął mnie swoją ręką. - Przy okazji zrobiłabyś kilka wywiadów na naszą stronę z siatkarzami z Rzeszowa. 
-No dobrze, niech będzie. - wysiliłam się na uśmiech. - Ale kiedy miałby być ten wyjazd?
-Jutro o szóstej rano. - odszedł ode mnie i skierował się w stronę szatni swoich zawodników. - Do zobaczenia jutro!
Nie zdążyłam cokolwiek powiedzieć, bo Makowski zniknął za drzwiami szatni, a po chwili wychodził z pomieszczenia razem ze swoimi zawodnikami. Głośno westchnęłam opuszczając ręce i uderzając nimi o swoje uda. Udałam się do wyjścia, wsiadłam do zamówionej wcześniej taksówki, a kiedy dojechałam pod swój blok zapłaciłam za przejazd i wysiadłam. Zanim weszłam do siebie zapukałam do drzwi sąsiadki.
-Witam Cię, dziecko. - od razu zaprosiła mnie gestem dłoni do środka. - W czym mogę Ci pomóc?
-Chciałam panią poprosić o to, aby czasem zajrzała pani do mojego mieszkania. - usiadłam na kanapie w jej salonie i z uwagą jej się przyglądałam.
-Ale czy Ty..
-Nie, nie, nie. - mimo iż nie jest to kulturalne to i tak weszłam jej w zdanie. - Po prostu mam wyjazd służbowy w pracy i nie chcę, aby moje roślinki zwiędły. - zaśmiałaś się, co również zrobiła sąsiadka. - Więc jak będzie?
-Nie martw się o swoje kwiatki. - pogładziła dłonią moje plecy. - A kiedy będziesz jechała?
-Jutro o szóstej rano mam wyjazd. - westchnęłam podnosząc się. - Więc aby pani nie budzić wrzucę klucze do skrzynki, a później wyciągnie je sobie pani.
-Dobrze dziecinko, niech tak będzie. - uśmiechnęła się odprowadzając mnie do drzwi. - Więc powodzenia tam w trakcie tego wyjazdu. 
-Dziękuję pani bardzo. - przytuliłam się do niej i wyszłam z jej mieszkania. 
Od razu weszłam do siebie i przygotowałam kolację, którą w ekspresowym tempie pochłonęłam. Po zmyciu brudnych naczyń weszłam pod prysznic, a kiedy spod niego wyszłam założyłam pidżamę i usiadłam przed telewizorem pstrykając z kanału na kanał, aż w końcu znalazłam program o jakże interesującej nazwie "Ukryta prawda".


***

Sam nie wiedziałem co mnie podkusiło, aby ją pocałować, ale to było silniejsze ode mnie. Może i zrobiłem źle, ale w końcu też wydusiłem z siebie to wszystko co do niej czułem. W końcu udało mi się powiedzieć jej, że od zawsze mi na niej zależało, a jej wyjazd bardzo mnie zranił. Kiedy wyszła miałem ochotę za nią pobiec, ale trener mi w tym przeszkodził podchodząc do niej. Zrezygnowałem, bo wiedziałem, że nic mi to nie da, skoro ona i tak będzie rozmawiać z Makowskim. W trakcie treningu nic mi nie wychodziło, a trener od razu to zauważył i kazał mi wyjść twierdząc, że i tak nic z tego dzisiejszego treningu mi nie pozostanie. To wszystko przez te głupie nerwy, które było spowodowane jej reakcją. Wchodząc do szatni trzasnąłem drzwiami i od razu weszłam pod prysznic. Kiedy wychodziłem owinięty ręcznikiem pozostali już byli w szatni. Szybko się ubrałem, zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem znów trzaskając drzwiami. Kiedy dochodziłem do wyjścia zawołał mnie nasz jakże ukochany trener.
-Andrzej, poczekaj! 
-Co jest? - niechętnie się odwróciłem.
-Mam do Ciebie taką prośbę. - oparł dłonie na swoich biodrach i spojrzał na mnie, a kiedy skinąłem głową kontynuował. - Wiem, że znasz się z Natalią, więc mógłbyś po nią jutro z rana podjechać?
-Ale jak to do cholery?! - niemalże krzyknąłem.
-No bo jedzie z nami jutro do Rzeszowa. - podrapał się po karku. - I tak pomyślałem, że podwiózłbyś ją pod halę jutro. Wiesz, żeby się nie tłukła z samego rana taksówkami czy metrem.
-Mhm, spoko. - mruknąłem, pożegnałem się z nim i wyszedłem.
Super, jeszcze tego mi brakowało. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon odjechałem. Zatrzymałem się przy pierwszej lepszej restauracji i wszedłem do środka. Zjadłem obiad i od razu zapłaciłem i wyszedłem. Odjechałem i zatrzymałem się dopiero na swoim osiedlu. Zamknąłem samochód i od razu wszedłem do domu. Rzuciłem się na kanapę i pogrążyłem się w oglądaniu telewizji.



11 kwietnia 2012 r.

Obudziłam się na kanapie w salonie, a telewizor wciąż grał. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła godzina piąta. Niechętnie zwlekłam się z kanapy i weszłam do łazienki, zabierając wcześniej z szafy ubrania. Wzięłam szybki, zimny prysznic aby doprowadzić się do porządku. Ubrałam się, spięłam włosy w koński ogon i zrobiłam delikatny makijaż. Opuściłam łazienkę i wrzuciłam do walizki najpotrzebniejsze rzeczy wraz z ubraniami, po czym zamknęłam ją i rozejrzałam się dookoła w celu sprawdzenia, czy aby na pewno wszystko schowałam. Zjadłam na szybko kawałek szarlotki, który wczoraj późnym wieczorem pani Malwina mi przyniosła, zabrałam walizkę, wyszłam z mieszkania i zamknęłam dokładnie drzwi. Do skrzynki wrzuciłam pęk kluczy od mieszkania i wyszłam wpisując do telefonu numer postoju dla taksówek.
-Czy pani zamawiała taksówkę? - usłyszałam obok siebie, a ktoś zabrał moją walizkę.

-Nie, dzięki. Nie skorzystam. - mruknęłam kiedy już byłam pewna kim jest owy osobnik.

-To nie wyszło z mojej inicjatywy, Nat. - stanął przede mną i spojrzał w moje oczy. - To Makowski mnie o to poprosił.

-Ale ja potrafię sobie sama poradzić, do cholery. 

-Wiem o tym, ale teraz zrób mi przyjemność i pojedź ze mną. - wysunął w moją stronę dłoń.

-Tylko ten jeden raz. - delikatnie się uśmiechnęłam i chwyciłam jego dłoń. Otworzył drzwi swojego samochodu, a ja wsiadłam do środka. On w tym czasie schował moją walizkę do bagażnika, a po kilkunastu sekundach już siedział za kierownicą samochodu. W mgnieniu oka odjechaliśmy, a na miejscu zbiórki byliśmy piętnaście minut przed godziną szóstą. Nie zdziwiło mnie to, że nie było jeszcze nikogo, przecież zbiórka była na szóstą, a nie za piętnaście owej godziny. Wrona wyjął z bagażnika nasze toboły. Chwyciłam swoją walizkę i podsunęłam ją pod ścianę, po czym na nią usiadłam.

-Widzę, że nie wyspana. - kucnął przede mną i położył dłonie na moich kolanach. Szczerze mówiąc, wyglądało to dość komicznie.

-No wiesz, nie jestem przyzwyczajona do tak wczesnego wstawania. - mruknęłam, powstrzymując odruch ziewania. 

-W autobusie będziesz miała sporo czasu na drzemkę. - mrugnął okiem i uśmiechnął się szeroko.

-Spanie opierając się o szybę nie jest zbyt miłe. - jęknęłam przymykając powieki. - Tym bardziej tutaj, na naszych polskich drogach.

-Wiesz Nat, taki urok naszego kraju. 

-Dzięki za motywację., - uniosłam kciuk w górę i uśmiechnęłam się.

-Jeżeli będziesz chciała to odstąpię Ci swoje ramię, wtedy powinno być Ci wygodniej ułożyć się do snu. - podrapał się po karku, bo widocznie dopiero po wypowiedzeniu tych słów dotarło do niego to co powiedział.

-Dziękuję, skorzystam bardzo chętnie. - uśmiechnęłam się wstając z walizki i musnęłam wargami jego policzek. Ot tak, po prostu. Taki odruch. 

Kiedy wszyscy raczyli się pojawić, oczywiście nie obyło się też bez kilku spóźnialski z Konarskim i Jurkiewiczem na czele, zapakowaliśmy swoje cztery litery do autokaru i ruszyliśmy w daleką drogę na Podkarpacie. Tak jak zaproponował mi to Andrzej, usiadłam obok niego i przymykając oczy oparłam głowę o jego ramię. Mimo iż nie mogłam zasnąć trwałam w takiej pozycji dość długo, napawając się wonią jego perfum.
-I tak wiem, że nie śpisz. - szepnął, a ja dopiero wtedy zareagowałam i otworzyłam oczy.  

-Skąd wiedziałeś?

-Wiesz, już trochę Cię znam i nadal pamiętam jak oddychasz kiedy śpisz. - pogładził dłonią moje ramię, a ja uniosłam głowę ku górze. Napotkałam jego hipnotyzujące tęczówki, od których nie potrafiłam oderwać swojego wzroku. Mimowolnie zbliżyłam swoje usta do jego i musnęłam je. 

-Uuuuu! - dało się usłyszeć wewnątrz autokaru.





___________________________________________

Miałam inne pomysły co do tego opowiadania, ale doszłam do wniosku, że nie będę pisała nie wiadomo jak długiego, lecz po prostu kilka rozdziałów, może dziesięć i na tym zakończę. ;). Mam nadzieję, że nie będziecie źli za to! ;)


Tymczasem, chciałam WAs zaprosić na coś nowego, pisanego wspólnie z koleżanką. ;). Mam nadzieję, że TO również Wam się spodoba. ;)



Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 




środa, 8 maja 2013

4. Jakim prawem mnie dotknąłeś?!






Momentalnie odwrócił głowę w stronę baru, wstał szybko, a jeszcze szybciej pokonał odległość od stolika do baru. Stanęłam tuż za nim i uważnie się im przyglądałam.
-Co Ty robisz do cholery?!
-Niee Twóóój zaaaaasrany inteeeres! – mruknął wypijając kieliszek wódki.
-Jak to nie?! Nie pozwolę Ci robić z siebie kretyna!
-I taaak już niim jeeeestem! – krzyknął odwracając się w jego stronę.
-No ale o co Ci teraz chodzi?
-Onaa mnie nie kooocha! – potrząsnął go za ramiona. – Rooozumieeesz?!
-Andrzej, do cholery!
-Tomek, zamknij się! Czeekałem tyle lat, aby ją zooobaczyć, a ona ma.. – zaciął się, gdy tylko mnie zobaczył za Tomkiem.
-Chodź do domu, Andrzej.
-Zadzwonię po taksówkę i poszukam Wiktorii. – kiwnęłam tylko głową, a Tomek od razu zniknął gdzieś w tłumie.
-Chodźmy.
-Nie idę nigdzieee.
-Andrzej, proszę chodź. – chwyciłam go za rękę, a on tym razem nie opierał się i wstał z wysokiego krzesła.
-Gdzie idzieeeemy? – wymamrotał.
-Do domu.
Nim się obejrzałam obok Andrzeja znalazł się Tomek, który pomógł mi go nieść, że tak powiem. W drodze do wyjścia powiedział mi, że Wiktoria wróci sama, a taksówka będzie na parkingu przed klubem. Po wyjściu od razu przeszliśmy na parking, gdzie zapakowaliśmy Andrzeja do samochodu i razem z nim odjechaliśmy. Po piętnastominutowej podróży kierowca zatrzymał się na jednym z osiedli domków jednorodzinnych. Po uregulowaniu zapłaty, wysiedliśmy, a miły pan kierowca odjechał. Tomek otworzył drzwi i wprowadził Wronę do dom, po czym położył go w jego, jak mniemam, sypialni. Rozejrzałam się po mieszkaniu i stanęłam przy salonowym oknie wpatrując się w ogród.
-Zasnął. – poczułam dłoń Jonsona na swoim ramieniu. – Idziemy?
-Wiesz co, idź sam. – odwróciłam się w jego stronę i delikatnie się uśmiechnęłam. – Zostanę, aby nie wpadło mu nic głupiego do głowy.
-Jesteś pewna? – zapytał, kiedy stał przy drzwiach.
-Tak. – odparłam kiwając twierdząco głową, aby utwierdzić go w tym przekonaniu.
-Zamknij dokładnie drzwi. – pocałował mnie w policzek. – Dobranoc.
-Dobranoc. – przytuliłam go, a kiedy wyszedł dokładnie zamknęłam drzwi.
Zdjęłam buty i kurtkę i przeszłam do sypialni środkowego. Uśmiechnęłam się sama do siebie, podeszłam bliżej łóżka, okryłam jego ciało kołdrą, pocałowałam go w czoło i wyszłam. Usadowiłam się na skórzanej kanapie i włączyłam telewizor. 


***
Obudziłem się z okropnym bólem głowy we własnym łóżku. Kompletnie nie wiedziałem, co się wczoraj wydarzyło. Podniosłem się z łóżka i wyszedłem z pokoju. Moje oczy jeszcze nie za dobrze ukazywały otaczające mnie rzeczy i pomieszczenia wydawały się jakieś rozmazane. Wypiłem niemal całą butelkę wody i dopiero wtedy zauważyłem, że w salonie jest włączony telewizor. Zgarnąłem ze stolika pilota i wyłączyłem go. Odwróciłem się i od razu ją zobaczyłem. Spała. Wyglądała jak mała dziewczynka, zupełnie jak te kilka lat temu. Okryłem jej ciało kocem i poszedłem do łazienki. Szybki, zimny prysznic doprowadził mnie do stanu żywotności.  Od razu na suche ciało nałożyłem T-shirt i jeansy. W kuchni zrobiłem śniadanie i ze smakiem je zjadłem. Natalia nadal spała. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojego pokoju, gdzie położyłem ją na łóżku i okryłem kołdrą. Sam usiadłem na krześle i uważnie się jej przyglądałem. Kiedy tylko się przebudziła od razu na moją twarz wkradł się uśmiech, ale jej mina nie wróżyła nic dobrego.
-Jakim prawem mnie dotknąłeś?! – krzyknęła wyraźnie zdenerwowana.
-Nie krzycz, uspokój się. – podniosłem się.
-Nie mów mi co mam robić, nie masz prawa, rozumiesz?! – ponownie krzyknęła, wyminęła mnie i ruszyła w stronędrzwi.
-Natala.. chwyciłem jej dłoń.
-Wal się! – wyrwała swoją dłoń z mojego uścisku i wybiegła z mojego domu.
Krzyczałem starając się ją zatrzymać, ale na marne. Uciekła. Znów uciekła i zostawiła mnie samego. 
 
10 kwietnia 2012 r.
Znów udało mi się go unikać. Znów większość czasu spędzałam w swoich czterech ścianach. Znów starałam się zapomnieć o jego istnieniu, choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe. Czułam, że robię źle, ale nie chciałam, aby zadawał zbędne pytania. Chciałam, aby ułożył sobie życie bez udziału mojej osoby w nim. Po prostu chciałam jego szczęścia, a co najważniejsze chciałam żyć tak jak to było te kilka lat temu. Zarówno chciałam zacząć od nowa, ale chciałam też aby nadal był moim przyjacielem. Bo przecież przyjaźń przetrwa wszystko, przecież jest silniejsza od miłości. Bynajmniej chciałam, aby tak było.
Tego dnia obudził mnie dźwięk telefonu, który poinformował mnie o otrzymanej wiadomości. Odnalazłam dłonią aparat telefoniczny, spojrzałam na zegarek – wskazywał godzinę dziesiątą z minutami. Kiedy byłam już świadoma godziny, odczytałam SMSa. Makowski chce Cię widzieć. Nie martw się, nie spotkamy się. A. Głośno westchnęłam i zwlekłam się z łóżka. Zastanawiałam się jedynie od kogo wziął mój numer, ale wtedy zrozumiałam, że zapewne od Wiktorii albo Tomka. Wygrzebałam z szafy jakieś ubrania, ale takie, aby nie rzucać się w oczy. W łazience wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż i splotłam włosy w kłosa na bok. Zabrałam torbę i dokładnie zamykając mieszkanie wyszłam z bloku. Do Łuczniczki dotarłam kilka minut przed godziną jedenastą. Przywitałam się krótkim „dzień dobry” ze spotkanymi siatkarzami i udałam się na salę.
-Dzień dobry. – przywitałam się, aby nie wyjść na jakąś wścibską, a poza tym nie chciałam się przysłuchiwać rozmowie trenera z zawodnikiem.
-O, dzień dobry Natalio. – trener również odpowiedział zwrotem grzecznościowym i udał się do wyjścia. – Proszę chwilkę poczekać, muszę tylko po coś wyjść. – ulotnił się, a ja zostałam sama z Andrzejem.
-Nie będę przeszkadzać. – powiedział, zanim udało mi się wydobyć chociażby jedno słowo.
-Andrzej, poczekaj. – chwyciłam go za  dłoń, a on od razu się zatrzymał.
-Natalia, co się z nami stało? – odwrócił się i mocniej ścisnął moją dłoń.
-Nie wiem. – wzruszyłam bezradnie ramionami, usiadłam na jednym z plastikowych krzesełek, a on usiadł obok mnie. – Miało być mimo wszystko i na zawsze, pamiętasz? – spojrzałam na jego nadgarstek i przejechałam palcem wskazującym po bransoletce. – Właśnie tę naszą przyjaźń miała ona symbolizować.
-Wiem, ale wszystko się spieprzyło. – zacisnął dłonie w pięści.
-Wszystko się spieprzyło przeze mnie, nie ma sensu mówić, że tak nie jest, bo każdy to wie. – westchnęłam i spuściłam głowę w dół.
-Nie, to wszystko zaczęło się zdecydowanie wcześnie. To wszystko zaczęło się, kiedy Cię pokochałem.
-Ale i tak wszystko to moja wina, bo to ja wyjechałam.
-Miałaś swoje powody, nie mam Ci tego za złe, naprawdę. – delikatnie się uśmiechnął.
-Więc o co chodzi? – uniosłam głowę ku górze i spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
-Po prostu moje uczucie do Ciebie wróciło. – ułożył dłoń na moim policzku, przejechał kciukiem po moich wargach i delikatnie swoimi warami dotknął moich ust.




__________________________________________________
Z góry przepraszam za długość, następnym razem postaram się dodać coś dłuższego. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!