piątek, 26 kwietnia 2013

3. Żegnaj, Andrzej.






-Ej, Wrona spokojnie, bez nerwów. – zaśmiał się, a ja wykorzystując okazję wyswobodziłam się z jego objęć, po czym odeszłam kawałek dalej.
-Nie przejmuj się nimi, oni tak zawsze jak widzą piękną kobietę. – jeden z nich podszedł do mnie. Było mi trochę głupio, przecież nie znałam nawet ich imion, a co dopiero nazwisk. A zadawać tego dennego pytania nie chciałam. – Marcin, Marcin Waliński.
-Natalia Evans. – niepewnie się uśmiechnęłam i uścisnęłam jego dłoń.
-Miło mi.
-Mnie również. – mrugnął okiem, po czym odszedł w kierunku swoich kolegów z drużyny, którzy zapewne szli w stronę szatni. Rozejrzałam się dookoła i nikogo już nie było. Podeszłam do plastikowych krzesełek i usiadłam na jednym pogrążając się w zamyśleniach.
-Nie powinnaś była się tak ubierać. – westchnął siadając obok mnie.
-A co Ci do tego jak się ubieram? – mruknęłam niemalże niesłyszalnie.
-Wiesz, mogłaś wpaść na pomysł, że tutaj będą sami faceci. – westchnął i podniósł się, po czym ruszył w stronę wyjścia. – Na razie.
-Andrzej, poczekaj.. – krzyknęłam i pobiegłam za nim.
-Czego chcesz? – mruknął, kiedy tylko chwyciłam go za dłoń.
-Porozmawiać?
-A mamy o czym? – odwrócił się do mnie przodem i założył ręce na klatce piersiowej.
-O tym co się z nami stało..
-O czym mamy niby rozmawiać?! – zrobił wielkie oczy i wpatrywał się we mnie jak w kogoś z kosmosu.
-O niczym. – mruknęłam po dłuższej chwili ciszy i wyminęłam go kierując się w stronę wyjścia.
-Natala, poczekaj. – chwycił za mój nadgarstek i przyciągnął mnie ku sobie. – Masz racje, musimy porozmawiać. – objął mnie w pasie i odgarnął niesforne kosmyki moich włosów z twarzy, nie odrywając wzroku od moich oczu.
-Andrzej.. – ułożyłam dłoń na jego policzku, a drugą na jego klatce piersiowej.
-Szukałem Cię, kiedy wyjechałaś.. – przejechał opuszkami palców po moim policzku. – Nawet nie wiesz jak cholernie ciężko mi było, kiedy zostawiłaś mnie, nas tutaj.
-Spróbuj mnie zrozumieć.. – czułam, jak po moich policzkach spływają słone krople, ale nie starałam się ich nawet otrzeć.
-Jak mam Cię zrozumieć, co? Nie pomyślałaś, że zraniłaś mnie, moje uczucia, tym chorym wyjazdem?
-Nie pomyślałeś, że właśnie dlatego mogłam wyjechać?
-A miałaś powód do tego, aby wyjeżdżać?
-Miałam. – wyswobodziłam się z jego objęć i odeszłam od niego na kilka kroków. – Ale nie mogę Ci o tym powiedzieć. – dodałam po chwili i dosłownie wybiegłam z sali, a później z budynku. Po moich policzkach spływały łzy, które tworzyły na nich strumienie. Nie potrafiłam powiedzieć mu prawdy, a to bolało najbardziej. Doskonale wiedziałam jakim uczuciem darzył mnie jeszcze w czasach liceum, ale miałam złudną nadzieję, że zapomni o mnie kiedy wyjadę. Jednak myliłam się. Dość szybkim krokiem doszłam do parku i usiadłam na jednej z nielicznych wolnych ławek. Myślami wróciłam do przeszłości.


Dzień przed zakończeniem klasy maturalnej. Wspólne wyjście do klubu, aby uczcić w gronie przyjaciół ostatni dzień edukacji w liceum. Wtedy jeszcze nie wiedzieli, że wyjeżdżam. Nie chciałam im nic mówić, bo przecież nie zrozumieliby. Zawsze trzymaliśmy się w czwórkę, przez całe liceum. Siedzieliśmy przy piwie, w sumie to oni siedzieli przy kuflu piwa, a ja jedynie piłam sok pomarańczowy. Zdanie o swoim wyjeździe miałam na końcu języka, ale wiedziałam że nie potrafiłabym im tego wytłumaczyć, a oni za wszelką cenę chcieliby, abym została z nimi, bo przecież pomogliby mi. Dla nich wszystko wtedy było tak cholernie łatwe. Mieli plany co do swojej przyszłości, a ja nie wiedziałam czy mogę ją planować. Przecież wtedy nic nie było, jak dla mnie, jasne. Nie wiedziałam czy kiedykolwiek ich jeszcze zobaczę i czy w ogóle będę mogła spędzić z nimi jakiś dzień. Nie wiedziałam nawet czy wrócę do kraju, zupełnie nic wtedy nie wiedziałam. Wszystko było tak cholernie trudne. Okłamywałam osoby, które były dla mnie najważniejsze w tamtym czasie, a zarazem nie chciałam ich martwić. Wtedy myślałam, że tak będzie lepiej. Odprowadziliśmy każdego po kolei, a ja z Andrzejem mieszkałam na jednym osiedlu, dlatego wracaliśmy razem do domu. Przed moim blokiem, kiedy chciałam już wchodzić do środka, złapał mnie i przyciągnął ku sobie wyznając mi miłość. Nie mogłam mu powiedzieć tego, że go kocham, chociaż czułam dokładnie to samo uczucie. Ale wiedziałam, że nie mogłam robić mu złudnych nadziei, bo następnego dnia miałam wyjechać. Skłamałam. Wtedy kolejny raz skłamałam ukrywając przed nim swoje uczucia. Po prostu wbiegłam do klatki i rozpłakałam się jak mała dziewczynka, a on tkwił przed moim blokiem jakby wmurowany w ziemię. Ale wtedy wiedziałam, że zrobiłam dobrze. W końcu chciałam jak najlepiej dla niego, chciałam jego szczęścia.


-Pierdolone życie. – mruknęłam do siebie i podniosłam się ocierając łzy. – Koniec smutków, czas zacząć żyć na nowo. – dodałam zaciskając dłonie w pięści. Ruszyłam w stronę swojego osiedla i miałam nadzieję, że smutki zostawiłam za sobą. Jednak myliłam się, bo kiedy byłam dość blisko bloku zauważyłam, że ktoś stoi przed drzwiami wejściowymi i czeka na kogoś. Z każdą chwilą, kiedy coraz to bardziej się zbliżałam, byłam pewna kim jest ta osoba.
-Natala, porozmawiajmy.
-Nie, nie mamy o czym. – wyminęłam go i otworzyłam drzwi. – Popełniłam błąd przyjmując tę propozycję pracy.
-Jak to błąd? – chwycił mnie za nadgarstek. – O czym Ty do cholery mówisz?
-Nie martw się, nie musisz rezygnować gry w klubie, jutro ja zrezygnuję z pracy tam. – dodałam łamiącym się głosem i wyswobodziłam swoją dłoń z jego uścisku. Odwróciłam się w jego stronę i widząc smutek wymalowany na jego twarzy miałam ochotę się rozpłakać, jednak powstrzymałam się. – Żegnaj, Andrzej.
Odeszłam, zostawiłam go po raz kolejny samego i odeszłam. Tym razem nie było to odejście podobne do tego sprzed kilku lat, ale zostawiłam go, odwróciłam się od niego. Może i nie chciałam tego robić, ale przecież tak byłoby lepiej dla niego i dla mnie. Weszłam do mieszkania i od razu udałam się pod prysznic, zostawiając wcześniej torebkę w przedpokoju i zabierając pidżamę z pokoju. Długi, gorący prysznic był tym, czego potrzebowałam. Po opuszczeniu kabiny prysznicowej od razu ubrałam pidżamę, wysuszyłam włosy i spięłam je w luźnego koka, po czym wyszłam i ułożyłam się na łóżku. Momentalnie oddałam się w objęcia Morfeusza.



24 marzec 2012r.

Tydzień zleciał w dość szybkim tempie, jak nigdy. Nie zrezygnowałam z pracy w bydgoskiej Delekcie, chociaż wiedziałam, że nie jest to zbyt dobry pomysł. Jednak Andrzej zapewne przekonał Wiktorię, a jej udało się przekonać mnie.  Na halę przychodziłam tylko wtedy, kiedy moja obecność tam była niezbędna, więc bardzo rzadko. Unikałam Andrzeja jak ognia i przez te kilka dni udawało mi się to. Byłam z siebie dumna, jedynie pod tym względem. Soboty miałam wolne, więc mogłam zając się sobą i swoim życiem towarzyskim. Odkąd przyjechałam do Bydgoszczy nie miałam okazji gdzieś wyjść, rozerwać się. W końcu Wiktoria i Tomek namówili mnie do tego. Umówiłam się z nimi około dziewiętnastej na rynku. Z rana spokojnie posprzątałam i zrobiłam zakupy, a później miałam chwilę na odpoczynek. Usiadłam przed telewizorem i wpatrywałam się beznamiętnie w jakiś denny kanał telewizyjny. Z mojego cudownego i czasochłonnego zajęcia wyrwał mnie dźwięk wiadomości tekstowej.



Wpadnę do Ciebie o 17, pasuje? ;>


Ale po co, przecież na 19 się umówiliśmy.


Pomogę Ci coś wybrać, przecież musisz jakoś wyglądać! ;D


Wiesz, dzięki za wiarę w moje możliwości. -,-


Ahh, i tak wiem, że mnie kochasz. ;*. Do zobaczenia!


Na razie. ;*



Zaśmiałam się sama do siebie, ale wiedziałam, że ma rację i dobrze robi przychodząc wcześniej. W końcu to ona zawsze dobierała moje ubrania, a ja nigdy nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Nim się spostrzegłam rozległo się pukanie do drzwi. Zerwałam się na równe nogi i dosłownie pognałam w kierunku drzwi. Otworzyłam je i zamaszystym ruchem ręki zaprosiłam przyjaciółkę do środka. Przywitała się ze mną, ale od razu pognała do mojego pokoju i zaczęła grzebać w szafie.
-Nacik!
-Mhm? – mruknęłam nieco zdezorientowana.
-Mam odpowiednie ubranie dla Ciebie. – poruszała zabawnie brwiami. Tak, zawsze to robiła, kiedy wpadła na genialny pomysł, który zazwyczaj okazywał się tak zwaną klapą.
-Co wymyśliłaś?
-Idź się ubierz! – zadowolona rzuciła we mnie ubraniami, a ja posłusznie weszłam do łazienki. Kiedy wyszłam była jeszcze bardziej dumna z siebie. – Genialnie!
-No nie powiem, że nie. – spojrzałam do lustra i byłam pod wrażeniem. – Pani adwokat minęła się z powołanie.
-Weeeeź, adwokat to tak dziwnie brzmi. – skrzywiła się. – Wolę zwyczajnie prawnik, o.
-Sama sobie wybrałaś taki zawód. – wzruszyłam ramionami, za co dostałam od niej kuksańca w ramię. W prawdzie mówiąc, bardziej dostałam za słowa, niżeli za swój śmiech.
-Chodź, jeszcze Cię pomaluję i możemy iść.
-Musisz?!
-A kto to zrobi jeżeli nie ja? – wytknęła w moją stronę język i pociągnęła w kierunku łazienki. Zrobiła mi nieco mocniejszy makijaż. Mocno wytuszowała moje rzęsy, oczy podkreśliła  eyeliner’em, a na powieki dała trochę cienia z brokatem. Do tego dołożyła róż na policzki, a włosy pokręciła lokówką. Była zadowolona ze swojego dzieła, tak samo jak i ja. Dziesięć minut przed godziną dziewiętnastą opuściłyśmy moje mieszkanie. Kiedy dotarłyśmy do rynku, tam czekał już na nas Tomek. Przywitaliśmy się dając sobie całusa w policzek i weszłyśmy do pobliskiego klubu. Razem z Wiktorią zajęłam wolny stolik, a Tomek poszedł zamówić nam drinki. Po kilku minutach dotarł do nas z kolorowym napojem w dłoniach. Czułam się jak za czasów liceum, bo przecież wtedy tak spędzaliśmy niemalże każdą sobotę czy jakikolwiek dłuższy weekend. Klub, drinki czy sok i zabawa do rana. Wiktoria pognała na parkiet, bo przecież przechodzący obok facet okazał się jej znajomym jeszcze z czasów studiów, a ja zostałam sama z Tomkiem.
-Zatańczymy? – wystawił ku mnie swoją dłoń, a mi nie wypadało odmówić. Skinęłam tylko głową, a on podniósł się i pomógł mi to zrobić. Przeszliśmy na parkiet. Akurat piosenka zmieniła się na nieco wolniejszą. Tomek objął mnie w pasie, a ja splotłam ręce na jego szyi.
-Te buty byś mogła zamienić na płaskie. – jęknął, a ja od razu zaczęłam się śmiać.
-Oh, jak mi przykro.
-Jesteś stanowczo za wysoka w tych szpilkach, nie ma co.
-Tomuś, nie przesadzaj. – wytknęłam w jego stronę język, po czym obydwoje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem. Kiedy piosenka się skończyła udaliśmy się do stolika, a Wiktoria dalej balowała.
-Dziękuję, że wyciągnęliście mnie z tych czterech ścian. – uśmiechnęłam się bawiąc się słomką znajdującą się w szklance.
-Daj spokój, nie masz za co dziękować. – mrugnął do mnie okiem i uśmiechnął się.
-Tomek, spójrz.




_____________________________________________________
Jest kolejny rozdział, mam nadzieję, że się spodoba, o! ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl.



7 komentarzy:

  1. Dlaczego Natalia zostawiła Andrzeja? Dlaczego, no, dlaczego? Jak można w ogóle zostawić Andrzeja??
    U mnie na blogu to był już ostatni rozdział, jak pisałam w posłowiu, ale jeśli chodzi ci o informację, kiedy wrócę - bardzo chętnie. Póki co można mnie znaleźć na evil-feels.blogspot.com :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo można, zawsze można zostawić, nie ma co. ;)
      Chętnie zajrzę. ;)
      Również pozdrawiam! ;)

      Usuń
  2. Jasne, że się podoba! :) Dziwię się, że Natalia zostawiła Andrzeja, nie rozumiem tak na prawdę jej decyzji, przecież ona coś do niego czuje, a on do niej, ale wiadomo, że nie może być zbyt kolorowo. Może kiedy wyjawi swoją przeszłość i powód wyjazdu to jakoś ją zrozumiem :)

    W ogóle moja wyobraźnia działa więc tak mi do głowy wpadło jak pisałaś, że Natalia piła sok i nie była pewna przyszłości, to tak mi się nasunęła ciąża od razu, tak wiem wiem, dziwne, ale tak jakoś :)

    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że się podoba! :D Jestem ciekawa kogo zobaczyła Natalia ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://marzenia-sa-na-wyciagniecie-reki.blogspot.com/
    /A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak mi trochę smutno, że Natalia nie potrafi spokojnie porozmawiać z przyjacielem. Powinni sobie wszystko wyjaśnić, Natalia powinna wszystko wyjaśnić przyjaciołom. Ja rozumiem, że jej może być ciężko powiedzieć o sprawach z Nowego Jorku, ale jeśli już powie, będzie jej łatwiej odzyskać przyjaciół z liceum. Będzie jej łatwiej z nimi rozmawiać, przebywać. A Andrzej nie powinien tak chamsko się odnosić do Natalii, ale widać, że dalej jest mu bliska. Siatkarz chyba nie potrafi sobie poradzić, że nie udało mu się z Natalią. A może on się obwinia, że to przez jego uczucia dziewczyna wyjechała? No nie wiem, ale się dowiem, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń