piątek, 12 kwietnia 2013

1. A może po prostu zapomniałam o nich ..





Na sam dźwięk jego głosu oczy mi się zaszkliły. Poznał mnie, a ja jego nie. Nie wiedziałam jak to jest możliwe, czyżby tak bardzo się zmienił? W sumie było to możliwe, bo przecież nie widzieliśmy się okrągłe sześć lat. Nie pewnie odwróciłam się i spojrzałam na osobnika stojącego za mną. Na pierwszy rzut oka nie poznałam go, ale kiedy podszedł bliżej mnie od razu miałam pewność. Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Było to silniejsze ode mnie, nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Zmienił się, cholernie się zmienił przez te sześć lat. Brakowało mi go, ale nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Jak gdyby nigdy nic odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem odeszłam. Nie oglądałam się nawet za siebie, bo nie chciałam, aby szedł za mną. W pośpiechu weszłam do klatki, zapukałam do drzwi pani Malwiny i podałam jej reklamówkę z jej rzeczami, a sama od razu weszłam do mieszkania, po czym zamknęłam drzwi na cztery spusty. Rzuciłam reklamówki na blat mebli i usiadłam w salonie na kanapie. Długo jednak nie zagościłam na tym cudownym, skórzanym wypoczynku. W pośpiechu weszłam do swojego pokoju i zaczęłam szperać pomiędzy książkami, które przez te całe okrągłe sześć lat nie zamieniły swojego miejsca. Wzięłam jedną do ręki i przewróciłam kilka kartek. Tak, to była ta książka. Wyjęłam z niej zdjęcie. Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi, a ja teraz nie potrafiłam nawet spojrzeć im wszystkim prosto w oczy i wytłumaczyć tego. Chciałam po prostu wrócić i spokojnie sobie żyć, bez ich wiedzy o tym. No tak, wiecie, moja głupota nie zna granic. Przecież wiadome było to, że zapewne kiedyś ich spotkam, chociaż miałam cichą nadzieję, że rozjechali się po świcie na studia. Ale przecież moje prośby nigdy nie mogą się spełnić i do tego zawsze Pan Bóg tam z góry musi mi wszystko skomplikować. Otarłam ze zdjęcia łzę, która na nie skapnęła, książkę odłożyłam na miejsce i sama udałam się do salonu, gdzie wpatrując się w ostałą pamiątkę spoczęłam na kanapie. Rozmyślenia o czasach przeszłych same przychodziły do mojej głowy. Przecież przyjaźń, która pomiędzy nami była miała trwać wiecznie.
-Miała. – szepnęłam sama do siebie i spojrzałam na nadgarstek, na którym nadal miałam założoną bransoletki, które każdy robił każdemu na znak przyjaźni.
Z moich rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Odłożyłam owe zdjęcie na stolik. Podeszłam do nich i na przedpokoju spojrzałam w wiszące na ścianie lusterko. Otarłam policzka mokre od łez, wzięłam kilka wdechów i kiedy byłam pewna, że nikt nie domyśli się, że płakałam otworzyłam je.
-Natalia.. – tak, od razu wiedziałam kim jest owa osoba, która mnie odwiedziłam. – Tak bardzo tęskniłam.
-Wiktoria.. – po moich policzkach ponownie spłynęły łzy. Jednak nie patrząc na to od razu się do niej przytuliłam, mocno przytuliłam. Ona zrobiła podobnie. Objęła mnie ramionami i delikatnie gładziła dłonią moje plecy. – Wejdź.
-Dlaczego nie powiedziałaś, że wróciłaś? – kiedy tylko usiadłyśmy na kanapie w salonie od razu zadała te pytanie, które było nieuniknione. – Dlaczego tak po prostu wyjechałaś? Dlaczego nie dawałaś znaków życia Natalia, dlaczego?
-Nie poczęstuję Cię niczym, bo mam pustą lodówkę. – zaśmiałam się chcąc rozluźnić nieco atmosferę. – Ale może chcesz się czegoś napić? – podniosłam się z kanapy. – Sok? Herbata?
-Natalia, daruj sobie. – mruknęła i chwyciła moją dłoń kiedy tylko chciałam odejść w stronę kuchni. – Chcę tylko usłyszeć odpowiedzi na te cholerne pytania, które dręczyły mnie przez te sześć długich lat.
-Co mam Ci powiedzieć, co?! – uniosłam głos i wyrwałam swoją dłoń z jej uścisku. – Wyjechałam i tyle, nie można cofnąć czasu.
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! Nic więcej? – krzyknęła.
-Wyjechałam na studia, zrozum to.
-Ja jakbym wyjechała to przynajmniej bym się pożegnała, ale Ty tego nie zrobiłaś. – podniosła się i ruszyła w stronę drzwi, przy czym jeszcze rzuciła. – Widać ile dla Ciebie znaczyła nasza przyjaźń.
Nie zdążyłam zareagować, bo usłyszałam trzaśnięcie drzwi. Do moich oczu mimowolnie napłynęły łzy, które w jednej chwili zaczęły spływać po moich policzkach tworząc na nich wąski strumyk.
-Nie zapomniałam o tej przyjaźni, Wiktoria. – powiedziałam do siebie spoglądając na bransoletki, które przekręciłam na swojej dłoni.
Usiadłam ponownie na kanapie i wzięłam zdjęcie leżące na stoliku w dłoń. Spojrzałam na nie przyciągając nogi do klatki piersiowej. Oparłam brodę o kolana i wpatrywałam się w pamiątkę z czasów młodości. Nie wiedziałam nawet, że te godziny tak szybko minęły. Z tego czasochłonnego zajęcia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Odłożyłam zdjęcie na stolik i podeszłam do drzwi, które jednym ruchem otworzyłam. Nim się spostrzegłam tonęłam w objęciach młodego, wysokiego mężczyzny. Poznałam go dopiero wtedy, kiedy wypuścił mnie ze swoich ramion i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.
-Ty wyrodna przyjaciółko! – spuścił głowę w dół, ale długo nie wytrzymał w tej powadze, bo po kilku sekundach się zaśmiał.
-Zabawne. – mruknęłam pod nosem i gestem ręki zaprosiłam go do środka. – Napijesz się czegoś?
-Nie dzięki. – uśmiechnął się. Tak, ten uśmiech rozpoznałabym wszędzie. Tylko on potrafił się tak uśmiechać. Rozsiadł się na kanapie tak jak miał to w zwyczaju. – Opowiadaj jak tam było w tym Nowym Jorku.
-Widzę, że wieści o moim powrocie szybko się rozeszły. – westchnęłam i usiadłam obok niego na kanapie.
-A jak, świat jest mały. – poruszał brwiami i dźgnął mnie palcem między żebra.
-To już zabawne nie było. – odsunęłam się od niego na odległość wyprostowanej ręki i spokojnie odetchnęłam. – Tak samo przystojny jak sześć lat temu. – zamyśliłam się. – Chociaż nie, teraz trochę bardziej.
-Nie podlizuj się tak, bo nie odpuszczę. – przysunął się bliżej mnie i objął moje ciało swoim ramieniem. – Czekam aż opowiesz mi w końcu jak było w tym całym Nowym Jorku.
-Coś nowego. – spojrzałam w jakiś odległy punkt, który wcześniej sobie obrałam. – Nie interesuje Cię to, dlaczego wyjechałam? Dlaczego się nie pożegnałam?
-Natka, daj spokój. – ponownie poczułam jak jego palec znalazł dojście do moich żeber, pomiędzy które swobodnie się wbił. – Wyjechałaś i to była Twoja decyzja. Ale skoro ciągle nosisz te bransoletki to znaczy, że nadal jesteśmy dla Ciebie tak samo ważni. – uśmiechnął się unosząc moją lewą rękę ku górze i wskazał na trzy bransoletki, które były na jej nadgarstku.
-A może po prostu zapomniałam o nich i dopiero teraz mi przypomniałeś o czymś takim jak te bransoletki? – odwróciłam wzrok w drugą stronę, aby nie widział, że do moich oczu napływają łzy.
-Natalia, mi tego nie wmówisz. – chwycił za mój podbródek i przekręcił głowę w swoją stronę. – Nie tym razem, za dobrze Cię znam.
-Tomek, przepraszam, że tak wyjechałam. – coś we mnie pękło, a może to po prostu jego słowa sprawiły, że ze zwiększoną siłą czułam iż sprawiłam błąd wyjeżdżając bez pożegnania z nimi. – Naprawdę przepraszam, Tomek.
-Ej. – uśmiechnął się i delikatnie otarł moje mokre od łez, które zaczęły wypływać z moich oczu, policzka. Mocno mnie przytulił i pocałował we włosy. – To była Twoje decyzja, a my powinniśmy ją uszanować.
-Jedynie Ty nie masz mi tego za złe. – tego potrzebowałam teraz. Zrozumienia przyjaciół, ale tylko Tomek mnie zrozumiał. – Wiktoria tutaj była i zamiast spokojnie porozmawiać, to, eh..
-Nacik, nie przejmuj się nią. – spojrzał w moje oczy i delikatnie się uśmiechnął. – Wiesz jaka ona zawsze była, nie warto się smucić. – cmoknął moje czoło i jeszcze raz mocno mnie przytulił.
-Ja naprawdę chciałam wyjechać, tam mogłam spokojnie studiować, bez żadnych przeszkód iść na taki kierunek jaki chciałam. - uniosłam wzrok ku górze i spojrzałam na niego.
-Ale dlaczego nie mogłaś tutaj studiować? Co Ci przeszkadzało w pozostaniu tutaj? – świdrował moją twarz wzrokiem i nie zamierzał go oderwać zapewne do czasu, w którym nie uzyska odpowiedzi.
-Wiesz, to długa historia. – westchnęłam i machnęłam ręką wysilając się na jak najbardziej szczery uśmiech, na jaki było mnie stać w tej sytuacji. – Dawno i nie prawda.
-Nie chcesz mówić to nie. – chwycił mnie za policzka i łapiąc je w swoje palce delikatnie za nie pociągnął. – Ale zabieram Cię na obiad i nie chcę widzieć żadnej odmowy.
-Ale na obiad zaprosiła mnie już sąsiadka.. – starałam się jakoś wybronić od jego propozycji, bo nie bardzo chciałam wychodzić.
-Nacik, ale mi odmówisz? – zrobił smutną minę, która po połączeniu się ze smutnymi oczami, która potrafił zrobić na zawołanie, mnie przekonała. Ale przecie to nie moja wina, że on tak smutnie wyglądał! To wszystko jego sprawka i tych jego bezsensownych talentów, które zawsze na mnie wykorzystywał! Ale nie myślcie sobie o jakiś tam zboczonych rzeczach jak powiedziałam o wykorzystywaniu, bo to nic z takich wiecie.. Dobra, wkopuję się jeszcze bardziej, więc koniec tych moich rozmyślań, ot co!
-To poczekaj pójdę tylko powiedzieć pani Malwinie, że nie mogę przyjść na obiad. – uniosłam kąciki ust ku górze i skierowałam się w stronę drzwi zostawiając Tomka samego.
-O, Natalia. – kiedy tylko ujrzała mnie za drzwiami, chwyciła moją dłoń i wciągnęła, dosłownie rzecz ujmując, do swojego mieszkania.
-Muszę panią przeprosić. – przeniosłam swój wzrok na buty, które w zaistniałej sytuacji były o wiele lepszym obiektem do oglądania. – Kolega za czasów licealnych chce, abym z nim poszła na obiad, naprawdę chciałam przyjść do pani, ale ob..
-Spokojnie kochanie. – kobieta potarła swoją dłonią moje ramię i uśmiechnęła się. – Idź i baw się dobrze.
-Ale naprawdę obiecuję, że jutro zjem z panią choćby się miało palić i walić. – zaśmiałam się i pożegnałam z sąsiadką, po czym od razu wróciłam do swojego mieszkania.
-Nie mówiłaś, że masz jeszcze te zdjęcia.. – powiedział nie spoglądając na mnie, kurczowo trzymając w dłoni kilka zdjęć.
-Tomek, to jest przeszłość. – westchnęłam spoglądając przez jego ramię.
-Aż tak bardzo był dla Ciebie ważny? – uważnie przeglądał każde jedno zdjęcie.
-Był. – usiadłam obok niego. – Ale już nie jest. Kevin to przeszłość, ale nie potrafię tego wymazać z pamięci, bo to jest część mojego życia.
-Ale Natala, on Cię zranił! – uniósł głos co sprawiło, że niemalże krzyczał.
-Tomek, posłuchaj mnie. – chwyciłam jego dłoń i delikatnie ją ścisnęłam. – Jego już nie ma w moim życiu. On odszedł z chwilą, kiedy przespał się z Marzeną. Od tamtej chwili minęło wiele miesięcy i lat, a ja zdążyłam się z niego wyleczyć. Nie musisz się martwić, on jest dla mnie nikim.
-Ale na pewno? – odłożył znaleziony w chwili mojej nieobecności album ze zdjęciami na stolik i spojrzał w moje oczy.
-Tak Thomson, on jest nikim. – delikatnie się uśmiechnęłam. – A teraz idę się przebrać i chodźmy na ten obiad, bo umrę z głodu!
Nie czekając na jego reakcję podniosłam się z zajmowanego miejsca i przeszłam do swojego pokoju skąd wzięłam jakieś rzeczy i weszłam do łazienki. Tam na szybko się ubrałam, spięłam włosy w koński ogon i wyszłam.
-No, no, no. – zagwizdał i zaśmiał się. – jak zwykle pięknie wyglądasz.
-A Ty jak zwykle przesadzasz. – wytknęłam w jego kierunku język i kiedy chwyciłam torebkę wyszliśmy z mieszkania. Ale oczywiście nie zapomnieliśmy o jego zamknięciu! Sklerozy to jeszcze nie mamy, bo przecież za młodzi na to jesteśmy. No ale tak szczerze mówiąc to musieliśmy się wracać, ale to wszystko wina Tomka, bo to on musiał mnie zagadać i to przez niego zapomniałam o zamknięciu domu, o!
-Wiesz, brakowało mi tych takich wyjść z wami.. – przerwałam długą ciszę, która Nan towarzyszyła od czasu odejścia od mojego bloku.
-Nie gadaj, że tam nie miałaś znajomych. – spojrzał na mnie nieco zdziwiony.
-Jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? – wywróciłam ślepiami. – Po prostu żadni znajomi w Nowym Jorku nie zastąpili mi was.
-Oj tam, nie przesadzaj. – zaśmiał się i objął mnie swoim ramieniem. – Ja wiem, że jestem wyjątkowy, ale bez takich komplementów się obejdzie.
-Spadaj. – zaśmiałam się zrzucając jego rękę ze swojego ramienia. – Skąd wiesz, że mówiłam o Tobie?
-Bo przecież ja zawsze byłem Twoim ulubionym przyjacielem, prawda? – spojrzał na mnie z tą swoją skruszoną miną.
-No w sumie.. – zamyśliłam się. – Jakby nie licząc Andrzeja i Wiktorii to tak.
-Kim jesteś i co się z Tobą stało?! – wykrzyczał zatrzymując się w miejscu.
-Wiesz, życie w Nowym Jorku nauczyło mnie, że nie warto się przywiązywać do ludzi. – westchnęłam i nie zwracając na niego uwagi szłam wolnym krokiem przed siebie. – A tak w ogóle to gdzie idziemy?
-Jak to nauczyło Cię tego, żeby nie przyzwyczajać się do ludzi? Co się tam wydarzyło o czym mi nie powiedziałaś? – zasypał mnie pytaniami kiedy tylko podbiegł do mnie. – No do restauracji jakiejś.
-Nic takiego. – kolejny raz tego dnia wymusiłam uśmiech na swojej twarzy, ale po co miałam go wtajemniczać w sprawy, które zostały już zamknięte? – Dużo mi to nie dało, bo nadal nie wiem, w którą stronę mam się kierować.
-Nie uciekaj od tematu, bo i tak Ci nie odpuszczę. – szeroko się uśmiechnął i chwycił moją dłoń, po czym delikatnie za nią pociągnął. – Tutaj. – wskazał palcem wejście do jakiegoś miejsca.
-Otworzyli nową restaurację? – spojrzałam na niego nieco zdziwiona.
-Tak jakby. – spojrzał na mnie. – Wchodzimy?
Kiwnęłam tylko twierdząco głową i weszliśmy do środka. Zajęliśmy jeden z nielicznych wolnych stolików i spojrzeliśmy w kartę dań. Ceny, które tam górowały to były takie, jak z kosmosu!
-Tomek, chyba złe miejsce wybraliśmy.. – mruknęłam zerkając na niego znad karty.
-Spokojnie, to ja Cię zaprosiłem na ten obiad więc się nie martw. – mrugnął okiem i przywołał kelnera, który po kilkunastu sekundach się pojawił. – Więc co zamawiasz?
-Ja poproszę.. – zerknęłam jeszcze raz na kartę. – Może naleśniki z dżemem truskawkowy i polewą czekoladową, a do tego jeszcze bita śmietana.
-Coś do picia? – kelner wszystko dokładnie zapisał w swoim notesiku i spojrzał na mnie.
-A do picia.. – przewróciłam kartkę w menu. – Do picia poproszę Cafe Macchiato.
-Ja poproszę też naleśniki z dżemem, ale z polewą..
-Karmelową. – zaśmiałam się przerywając mu.
-Dokładnie, z polewą karmelową. – uniósł kąciki ust ku górze. – I oczywiście z bitą śmietaną. A do picia wezmę Latte waniliowe.
Kelner ponownie dokładnie zapisał wszystko w swoim notesiku i odszedł. Odłożyłam kartę dań na stolik i rozejrzałam się po restauracji.
-Ładnie tutaj.
-Naprawdę Ci się podoba? – na jego twarz ponownie wkradł się delikatny uśmiech.
-Poważnie mówię. Nawet w Nowym Jorku nie ma tak przyjemnych restauracji. Skąd znasz to miejsce?
-No jakby to powiedzieć.. – zamyślił się na dłuższą chwilę. – Starałem się, aby ta restauracja była połączeniem klasyku z nowoczesnością.
-Ale.. Ale jak.. Czyli.. – zaczęłam się jąkać, choć nie wiedziałam dlaczego. No co, po prostu nie potrafiłam się wysłowić, więc nie mogę tego nazwać jąkaniem, o!
-No wiesz, chciałem, aby wystrój był nowoczesny, a z zewnątrz, aby wyglądał na starodawny budynek.
-Nie powiedziałeś mi, że to jest Twoje. – podniosłam się i stanęłam obok niego. – Zataiłeś przede mną tę prawdę. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi.
Nie zwracałam uwagi na jego słowa tylko po prostu sobie wyszłam. Przyspieszyłam kroku, aby nie doszedł do mnie, jednak nie udało mi się to. Poczułam jak chwyta mnie za dłoń i obraca w swoją stronę.
-Myślałaś, że jesteśmy przyjaciółmi? A co my mieliśmy powiedzieć Kidy tak bez słowa wyjechałaś?
-Wyjechałam, bo musiałam! – niemalże krzyknęłam.
-Dlaczego musiałaś? Wytłumacz mi to do cholery!
-To nie jest ani Twoja sprawa, ani nikogo innego. – wyrwałam dłoń z jego uścisku i odwracając się na piecie ruszyłam w drogę do domu.
-Natalia, zrozum do cholery, że chciałem Ci zrobić niespodziankę!
Nie zważałam na jego krzyki, lecz wolnym krokiem nadal zmierzałam w stronę mieszkania. Wiedziałam, że w końcu będę musiała im powiedzieć prawdę na temat swojego wyjazdu, ale nie wiedziałam jak. Weszłam do mieszkania i zamknęłam drzwi na tak zwane cztery spusty. W kuchni znalazłam jakieś płatki, więc postawiłam że zjem je na obiad. Usiadłam przy kuchennej wyspie pochłaniając raz po raz kolejne pełne łyżki płatków z mlekiem. Z mojego jakże intensywnego zajadania obiadu wyrwał mnie dzwonek do drzwi.




_______________________________________________________________
No i mamy pierwszy rozdział. ;). Mm nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i będziecie z niecierpliwością wyczekiwać na kolejne. ;). Z biegiem czasu akcja bardziej się rozwinie, ale póki co będzie "spokojnie". ;) 

Jak myślicie, czy Twierdza Rzeszów zostanie zdobyta przez drużynę z Kędzierzyna-Koźla? Za kogo będziecie trzymać kciuki? Ja się nie wypowiem, bo chciałabym poznać Wasze zdanie na ten temat. ;)

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl.



7 komentarzy:

  1. Oj, niech Natalia nie reaguje tak przesadnie! Przecież Tomek chciał ją zaskoczyć! Mam nadzieję, że wkrótce wpadnie Andrzej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Według mnie też Natalia przesadziła z tym ,że wyszła z restauracji no bo przecież chciał jej tylko niespodziankę zrobić no. Dziwi mnie też jej zachowania jak Tomek spytał o powód wyjazdu, skoro byli przyjaciółmi czy dalej są to chyba takich rzeczy nie ukrywa się przed przyjaciółmi? Swoją drogą ciekawi mnie ten powód c:

    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, Tomek tak się postarał no, a Natalia tak się zachowała! Tak nie wolno! Chciał jej przecież tylko niespodziankę zrobić, moim zdaniem, trochę przesadziła.
    W ogóle to ciekawi mnie dlaczego wyjechała, tak bez słowa, bez pożegnania, wcale się nie dziwię Wiktorii, też byłabym zła gdyby moja przyjaciółka nagle wyjechała do NY i nic mi o tym nie powiedziała. Natalia powinna zrozumieć zachowanie przyjaciół, i to, ze chcą wiedzieć co się stało. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń