Niechętnie zwlekłam się z łóżka i odkładając po
drodze pustą miskę po płatkach podeszłam do nich. Zajrzałam przez tak zwanego
judasza, ale nie zobaczyłam za drzwiami nikogo. Odeszłam od drzwi i usiadłam na
kanapie, ale dzwonek ponownie się rozdzwonił. Znów podniosłam swoje szanowne
cztery litery, ale tym razem nie spoglądałam przez judasza, lecz od razu z
impetem je otworzyłam. Znów nikogo tam nie było. Rozejrzałam się po korytarzu,
a na wycieraczce znajdowała się koperta, na której było napisane moje imię.
Podniosłam ją i ponownie rozejrzałam się po korytarzu. Głośno westchnęłam i
wróciłam do środka, gdzie od razu udałam się na salonową kanapę. Niepewnie
otworzyłam białą kopertę i wyjęłam z niej zapisaną kartkę. Powoli wczytywałam
się w każde napisane na niej słowo.
Natalia,
Wiem, że źle postąpiłem nie mówiąc Ci na
wstępie, że ta restauracja jest moja. Po prostu chciałem zrobić Ci
niespodziankę, bo zawsze Ty jako jedyna wierzyłaś w to, że uda mi się cokolwiek
osiągnąć. To dzięki tym Twoim słowom i Twojemu wsparciu uwierzyłem w siebie i
udowodniłem wszystkim, że do czegoś się nadaję. Mam nadzieję, że zrozumiesz
mnie i nie będziesz się na mnie gniewać. Tego naprawdę nie chcę. Jeżeli mi
wybaczysz, będę się cieszył, a jeżeli nie – jakoś będę musiał sobie z tym
poradzić. Jednak chciałbym, aby nasza przyjaźń nadal trwała bez względu na to,
że przez tyle czasu się nie widzieliśmy. Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam.
Tomek.
Mimo iż po moim policzku popłynęło kilka
słonych kropel, to na mojej twarzy zagościł uśmiech. Złożyłam kartkę i włożyłam
ją do koperty, po czym otarłam łzy, które ostały się na moich policzkach. Podniosłam
się i przeszłam do kuchni, gdzie zajęłam się przygotowywaniem kolacji. Oczywiście
kolacja to u mnie standard: płatki kukurydziane z jogurtem truskawkowym. Z
pełną miską ulubionego przysmaku podeszłam pod okno i spoglądając przez nie
wpatrywałam się w zachodzące słońce. Kuchenne okno było usytuowane na stronę
podwórkową. Tam nadal w tym samym miejscu tkwiła piaskownica, w której razem z
Wiktoriom się bawiłam. Nadal trwała tam drewniana ławka, gdzie w czasach liceum
wieczorami przesiadywaliśmy i do późnych godzin rozmawialiśmy całą naszą
czwórką. Mimo iż nie była ona w tak dobrym stanie jak te kilka lat temu, nim
wyjechałam, potrafiła sprawić powrót wspomnień. Tych dobrych, jak również tych
mniej udanych jak chociażby pierwsze kłótnie. Przed oczami ukazywały mi się
wspomnienia jak stare fotografie znajdujące się w albumie, a na samo ich
wspomnienie uśmiech wkradał się mimowolnie na moją twarz. Ku mojemu zdziwieniu
przy ławce znalazła się jakaś osoba. Nie wiedziałam dokładnie kto to, dopóki
owy osobnik nie spojrzał w gorę, patrząc się w moje okno. Od razu domyśliłam
się, że to ktoś z nich. Bo przecież tylko oni zawsze stawali przy ławeczce,
obracali się i wpatrywali w górę oczekując, aż stanę przy oknie. Odłożyłam
miskę na blat kuchennych mebli, podeszłam do wyjścia i zabierając kurtkę
wybiegłam z mieszkania. Wolnym krokiem wyszłam od strony podwórza i niepewnie
podchodziłam do osoby, która stała i wpatrywała się w piaskownicę, która kiedyś
była naszym ulubionym miejscem zabaw.
-Po co tu przyszedłeś? – nie bawiłam się w
jakieś podchody, lecz od razu, jak to się mówi, walnęłam prosto z mostu.
-Chciałem się upewnić, czy to prawda, że wróciłaś.
– nikle się uśmiechnął.
-Teraz już wiesz, więc możesz sobie pójść.
-Dlaczego tak się zachowujesz?
-Jak się zachowuję? – parsknęłam. – Tak
zupełnie inaczej niż te parę lat temu kiedy ostatni raz się widzieliśmy? –
zaśmiałam się patrząc wprost w jego oczy. – No popatrz, wyraźnie wydoroślałam.
-Nie jesteś taka. – podszedł niebezpiecznie
blisko mnie.
-Skąd wiesz jaka teraz jestem? Nie możesz tego
wiedzieć, bo mnie nie znasz. Nie znasz mnie takiej jak teraz.
-Ale znam Cię taką, jaką byłaś zanim wyjechałaś.
– ułożył dłoń na moim policzku. – Wiem, że nie jesteś taką osobą, jaką starasz
się z siebie zrobić.
-Nie znasz mnie, więc mnie zostaw.
-Natala, nie zachowuj się jak rozkapryszona
dziewczynka! – uniósł głos łapiąc mnie za dłonie.
-Nie zachowuj się jak gwiazda, która osiąga
wszystko co chce, a tak naprawdę nie ma nic.
Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach, a ja
szybkim ruchem otarłam pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku. Sama
nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Mówiłam to, czego nie chciałam mówić. A
może po prostu chciałam dogryźć im wszystkim i udowodnić, że się zmieniłam?
Przecież ludzie się zmieniają, prawda? Czasem na gorsze, czasem na lepsze. Ja
zapewne w ich oczach zmieniłam się na to pierwsze. Nie chciałam ich ranić,
przecież byli moimi przyjaciółmi, ale nie chciałam też, aby myśleli iż wszystko
jest tak samo proste jak za czasów liceum. Oddalił się ode mnie na kilka
kroków, machnął ręką i odwracając się na pięcie odszedł ode mnie. Chciałam go
zawołać, przeprosić, ale powstrzymałam się od tego i sama podeszłam do ławki,
na której usiadłam i wpatrywałam się w piaskownicę. Znów przed oczami pojawiały
mi się wspomnienia jak stare fotografie z lat młodzieńczych kiedy to razem
budowaliśmy tutaj babki z piasku czy zamki. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na
swoim ramieniu. Momentalnie się zerwałam z ławki na równe nogi i odwróciłam
się. Wiktoria nawet nic nie mówiła, tylko po prostu mnie przytuliła.
-Nacik, przepraszam.. – wyszeptała wprost do
mojego ucha. Nie potrafiłam zareagować inaczej, co pokazały łzy spływające po
moim policzku.
-Tęskniłam.. – spojrzałam na nią, a za słowa
skierowane ku jej osobie obdarowała mnie całusem w policzek i ponownie mocno
mnie przytuliła.
-No to opowiadaj jak tam Ci było, hm? –
chwyciła mój nadgarstek i pociągnęła w kierunki ławki, na której po kilku
sekundach tkwiłyśmy w pozycji siedzącej.
-Nie ma czego opowiadać. – bezradnie wzruszyłam
ramionami, a Wiktoria znacząco spojrzała na mnie, na co ja zareagowałam cichym
chichotem. – Wiesz, wyjechałam, aby pójść na studia medyczne, ale wyszło
zupełnie inaczej.
-Jak to inaczej? – uniosła brwi ku górze i
świdrowała mnie swoim wzrokiem w celu uzyskania odpowiedzi.
-Wszystko się skomplikowało, kiedy już byłam na
miejscu. – spojrzałam w dal, czując jak po moim policzku spływają łzy. – W
sumie to już przed wyjazdem było bardzo skomplikowane to wszystko.
-Ale jak to było skomplikowane przed wyjazdem?
– spojrzała na mnie z wyraźną troską w oczach.
-Wiesz co, nie chcę jak na razie o tym mówić. –
westchnęłam wysilając się na delikatne uniesienie kącików ust ku górze. –
Jeszcze chyba nie dorosłam do rozmowy na ten temat.
-Nie będę naciskała. – szturchnęła mnie
ramieniem, po czym przytuliła. – Mogę się jedynie o coś zapytać? – spojrzała na
mnie, a ja skinęłam tylko głową w geście zgody. – Dlaczego nie odpisywałaś na
nasze maile, nie dzwoniłaś, ani nic?
-Wiesz, to wszystko wiąże się z tym, o czym nie
jestem w stanie jak na razie rozmawiać, naprawdę chciałabym Wam wszystko
wyjaśnić. – spuściłam głowę w dół. – Ale póki co, nie potrafię.
Nie powiedziała nic, jedynie mocno mnie objęła
swoim ramieniem i pocałowała w głowę. Mimowolnie na moją twarz wkradł się
delikatny uśmiech.
-Muszę iść. – ktoś musiał przerwać tę ciszę,
więc zrobiła to Wiktoria. – Jutro muszę iść do pracy, więc wiesz..
-Jasne, nie ma sprawy. – wysiliłam się na
ułożenie warg w delikatny uśmiech. Przytuliłyśmy się na pożegnania, po czym
powiedziałyśmy krótkie „cześć” i poszłyśmy w swoje strony. Weszłam do
mieszkania i pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki, gdzie wzięłam
szybki prysznic. Po otarciu ciała puszystym ręcznikiem od razu założyłam
pidżamę, która rankiem zostawiłam w łazience. Wychodząc przeszłam po
mieszkaniu, gasząc wszystkie światła i udałam się do pokoju, gdzie oddałam się
w objęcia Morfeusza.
Kilka kolejnych dni minęło w dość szybkim
tempie. Jako iż musiałam jakoś opłacać czynsz za mieszkanie musiałam iść do
pracy. Z tym nie było łatwo, ale Wiktoria mi pomogła. Dzięki niej mogłam
prowadzić stronę internetową Delecty Bydgoszcz. Tak sobie wmawiałam, że dzięki
niej, ale doskonale wiedziałam, że to Andrzej załatwił mi możliwość tej pracy.
Jednak wolałam żyć w przeświadczeniu, że to dzięki przyjaciółce, a nie dzięki niemu.
Pracę miałam zacząć dziewiętnastego marca. Pod koniec miesiąca, ale zawsze to
coś, prawda? Właśnie, myślę tak samo. Z Andrzejem nadal nie potrafiłam dość do porozumienia.
W sumie nie dziwiłam mu się, że tak postępował. Tomek? On z biegiem czasu
zrozumiał, że to co było kiedyś należy odciąć od tego co jest teraz i
utrzymywałam z nim kontakt taki, jak za starych, dobrych czasów. Cieszyłam się,
choć brak rozmów z Andrzejem też dawał się we znaki, ale przecież nic nie
mogłam zrobić, prawda? Wiem, że myślicie tak samo, więc przedłużać nie będę. Wiki
razem z Tomkiem nie zadawała pytań na temat tego, dlaczego wyjechałam i za to
byłam im niezmiernie wdzięczna. Zrozumieli, że kiedy będę gotowa powiem im
wszystko, a póki co wiedzieli, że lepiej będzie zostawić to tak jak jest.
Chciałam im powiedzieć, ale wolałam aby obyło się bez tłumaczeń, więc wolałam
milczeć. Zdecydowanie lepiej mi z tym bezradnym milczeniem było, niżeli ze
słuchaniem ich kazań na temat tego , że mogłam im wszystko powiedzieć, a
starali by mi się pomóc. Przecież nikt nie lubi takiego gadania, bo ono
denerwuje najbardziej. Więc co było to było, co jest to jest, a co będzie to
będzie.
19 marzec 2012r.
Budzik ustawiony w telefonie obudził mnie o
godzinie dziewiątej z kilkoma minutami. Podniosłam się z łóżka i zabierając po
drodze ubrania weszłam do łazienki. Odbębniłam poranną toaletę wraz z zimnym
prysznicem, ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż, wyprostowałam włosy i opuściłam
łazienkę wchodząc od razu do kuchni. Zjadłam płatki kukurydziane z jogurtem i
od razu udałam się do drzwi. Spojrzałam jeszcze w lustro wiszące w przedpokoju
i doszłam do wniosku, że wyglądam co najmniej śmiesznie. Postawiłam na taki
bardziej oficjalny strój. W końcu pierwszego dnia w pracy trzeba jakoś się
pokazać, mimo iż nie za bardzo lubi się takowe ubrania. Nie wiedziałam czego
mogę się tam po nich spodziewać, więc wolałam pokazać się z jak najlepszej
strony. Wyszłam z mieszkania, przekręciłam klucz w drzwiach i sprawdziłam kilka
razy, czy aby na pewno dobrze je zamknęłam. Kiedy byłam w stu procentach pewna,
że tak było wyszłam z bloku i wolnym krokiem udałam się pod halę Łuczniczkę. Na
miejscu byłam jakieś dziesięć minut przed czasem, więc spokojnie weszłam do
środka. Nie obyły się bez komentarzy przechadzających się ludzi, zapewne
pracowników i siatkarzy, które docierały do moich uszu.
-Patrz, kogo ona tutaj szuka?
-Nie wiem, ale szkoda, że jestem zajęty,
brałbym się za nią.
-Przestań, pewnie pomyliła miejsca.
-No, on ma racje, przecież tutaj nigdy takie
laski nie pracowały.
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz, ale zawsze
można się zapoznać. Może któryś wpadnie jej w oko i będzie miał to szczęście.
Co Ty na to, Wrona?
-Dajcie sobie spokój. – rozpoznałam ten głos,
przecież nie da się go nie poznać. – Idziemy na salę?
Zacisnęłam jedynie dłonie w pięści, aby nie
odwrócić się w ich stronę, a kiedy to zrobiłam ich już nie było. Wzięłam
głęboki oddech zapukałam do drzwi naprzeciw siebie. Kiedy usłyszałam zwyczajne „proszę”
weszłam do środka i przywitałam się.
-Pani Natalia Evans? – nie byłam w stanie
wypowiedzieć słowa, więc przytaknęłam kiwając głową. – Zapraszam. – wchodząc zamknęłam
za sobą drzwi i uśmiechając się usiadłam na krześle. – Wszystkie dokumenty mamy
przygotowane, Andrzej bardzo panią polecał.
-Natalia, po prostu Natalia. – niepewnie się
uśmiechnęłam, ale od razu uścisnęłam dłoń pana Piotra. – Naprawdę Andrzej mnie
polecał?
-Oczywiście. Powiedział nawet, że jeżeli Cię
nie przyjmiemy to zmieni klub. – zaśmiał się puszczając do mnie oczko, na co ja
zareagowałam również śmiechem.
-To gdzie mam podpisać? – złapałam w dłoń
długopis, a kiedy pan prezes pokazał mi odpowiednie miejsce od razu złożyłam na
nim swój podpis.
-To co, możemy iść na salę? – podniósł się i
przeszedł w stronę drzwi. Skinęłam niepewnie głową. – Poznasz trenera i
zawodników.
Niechętnie podniosłam się z krzesła i razem z
prezesem opuściłam jego gabinet. Wolnym krokiem prowadząc rozmowę podążaliśmy w
kierunku sali. Przed wejściem wzięłam głęboki oddech, po czym przekroczyłam
próg przy wejściu.
-Panowie! – powiedział nieco głośniej, aby
siatkarze go usłyszeli. Od razu spojrzeli na mnie ze zdziwieniem w oczach.
-Ty, mówiłem, że ona tu będzie pracować! – dało
się usłyszeć dość głośne szepty pomiędzy zawodnikami.
-Weźcie się uspokójcie.
-Od dzisiaj Natalia będzie prowadziła naszą
stronę internetową. – spojrzał na mnie uśmiechając się, a ja jedynie zmieszanym
wzrokiem odszukałam wśród twarzy tej jedynej, którą znałam. – Zostawię Cię
tutaj. – poklepał delikatnie moje ramię. – Zapoznaj się i jeżeli coś to pytaj
się, oni zapewne chętnie Ci pomogą.
-Dziękuję. – uniosłam kąciki ust ku górze i
wolnym krokiem ruszyłam w stronę grupy siatkarzy.
-Aaa, i jeszcze jedno! – momentalnie odwróciłam
się w stronę prezesa. – Jak przychodzisz tutaj, to ubieraj się normalnie. Te
hieny pożreją Cię wzrokiem, za przeproszenie. – mrugnął w moją stronę okiem i
śmiejąc się wyszedł z sali. Niepewnie podążyłam w dalszą drogę ku siatkarzom
-Siemanko, jestem Dawid. – podszedł do mnie i
objął mnie ramieniem. Nieco speszona spojrzałam na niego i przedstawiłam się.
-Konan, Ty lepiej sobie odpuść, przecież zajęty
jesteś! – krzyknął któryś z jego kolegów.
-Owca, Ty też się lepiej za nią nie bierz!
-Bo co, boisz się, że będzie wolała mnie od
Ciebie?! – odezwał się zapewne ten, którego przed chwilą nazwali „owcą”.
-Mnie się nie da zastąpić, chyba, że poleci na
któregoś ze starszych. – zaśmiali się, co sprawiło, że echo rozdzwoniło się po
całej sali.
-No w sumie, ma przecież takiego Antige..
-Ej, ej! Ale Masny też już ma swoje lata!
-Weźcie nie udzielajcie się na mój temat! –
burknął jeden z tych niższych, chociaż za dużo ich tam nie było.
-No to co, piękna? – wywnioskowałam, że ten co
mnie obejmuje to niejaki Konan, ale nadal nie znałam imienia, mimo iż się
odezwał ponownie. – Wyskoczymy po treningu na kawę?
-Przepraszam, ale nie bardzo mam czas. –
wysiliłam się na najszczerszy uśmiech, ale wiedziałam, że to nie za bardzo mi
pomogło.
-Nie daj się prosić, przecież nic Ci nie
zrobię.
-Stulcie mordy wszyscy! Konan, mówi, że nie
chce do cholery?! – stanął przed jego nosem. – To jej kurwa nie zmuszaj!
____________________________________________________
Mamy dwójkę. ;). Mam nadzieję, że przypadnie do gustu. ;)
Komu jutro kibicujecie?! Ostateczne starcie dwóch najlepszych drużyn.. Jak myślicie, która wygra? Ja powiem Wam przy następnym rozdziale tutaj, albo na moim drugim blogu, na kogo stawiałam i czy moje kciuki sobie poradziły. ;)
Zachęcam do komentowania! ;)
Pozdrawiam, inaccessiblegirl!
Hahah przekomarzanie Delekciarzy ♥ Andrzej przyjaciel z przyszłości? Podoba mi się ta koncepcja (wieeeeeem refleks ♥XD). Dobrze ,że z Wiką i Tomkiem już ok. Dalej zżera mnie ciekawość co to za sprawa kazała Natalii wyjechać :D
OdpowiedzUsuń:*
Kiedyś się dowiesz, haha. ;D
UsuńHahaha, "Stulcie mordy wszyscy! Konar, mówi, że nie chce, do cholery?! To jej, kurwa, nie zmuszaj" mnie rozbroiło xD Czyżby nasz Endrju był bardzo zdenerwowany? Niech się nie złości, bo złość piękności szkodzi! Przykro by było, gdyby mu uśmiech zbrzydł ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze losy, intryguje mnie sprawa, przez którą Natalia musiała wyjechać.
Cieszę się, że podoba się. ;).
UsuńWkrótce wszystko się wyjaśni. ;)
Pozdrawiam! ;*
Cały rozdział jest świetny, ale ta końcówka to już w ogóle mistrzostwo :)
OdpowiedzUsuńStrasznie jestem ciekawa, o co dokładnie chodzi i jak to dalej się potoczy ;D
Wszystko z czasem się okaże. ;)
Usuńświetny! jak zawsze zresztą :)
OdpowiedzUsuńbyłam za sovią więc skaczę z radości :D
~anula
;)
UsuńDobrze, że Natalia w końcu zrozumiała, że Tomek chciał jej zrobić tylko niespodziankę, no i że już nie jest na niego zła, no i na Wiki :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyła mnie reakcja Andrzeja na to co robili jego koledzy, no wiadomo, nowa, ładna, to i zainteresowanie jest, widać Andrzej jest o nią zazdrosny :)
Pozdrawiam i czekam na rozwiązanie zagadki przeszłości Natalii :)