piątek, 19 kwietnia 2013

2. Brałbym się za nią.





Niechętnie zwlekłam się z łóżka i odkładając po drodze pustą miskę po płatkach podeszłam do nich. Zajrzałam przez tak zwanego judasza, ale nie zobaczyłam za drzwiami nikogo. Odeszłam od drzwi i usiadłam na kanapie, ale dzwonek ponownie się rozdzwonił. Znów podniosłam swoje szanowne cztery litery, ale tym razem nie spoglądałam przez judasza, lecz od razu z impetem je otworzyłam. Znów nikogo tam nie było. Rozejrzałam się po korytarzu, a na wycieraczce znajdowała się koperta, na której było napisane moje imię. Podniosłam ją i ponownie rozejrzałam się po korytarzu. Głośno westchnęłam i wróciłam do środka, gdzie od razu udałam się na salonową kanapę. Niepewnie otworzyłam białą kopertę i wyjęłam z niej zapisaną kartkę. Powoli wczytywałam się w każde napisane na niej słowo.


Natalia,
Wiem, że źle postąpiłem nie mówiąc Ci na wstępie, że ta restauracja jest moja. Po prostu chciałem zrobić Ci niespodziankę, bo zawsze Ty jako jedyna wierzyłaś w to, że uda mi się cokolwiek osiągnąć. To dzięki tym Twoim słowom i Twojemu wsparciu uwierzyłem w siebie i udowodniłem wszystkim, że do czegoś się nadaję. Mam nadzieję, że zrozumiesz mnie i nie będziesz się na mnie gniewać. Tego naprawdę nie chcę. Jeżeli mi wybaczysz, będę się cieszył, a jeżeli nie – jakoś będę musiał sobie z tym poradzić. Jednak chciałbym, aby nasza przyjaźń nadal trwała bez względu na to, że przez tyle czasu się nie widzieliśmy. Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam.

Tomek.


Mimo iż po moim policzku popłynęło kilka słonych kropel, to na mojej twarzy zagościł uśmiech. Złożyłam kartkę i włożyłam ją do koperty, po czym otarłam łzy, które ostały się na moich policzkach. Podniosłam się i przeszłam do kuchni, gdzie zajęłam się przygotowywaniem kolacji. Oczywiście kolacja to u mnie standard: płatki kukurydziane z jogurtem truskawkowym. Z pełną miską ulubionego przysmaku podeszłam pod okno i spoglądając przez nie wpatrywałam się w zachodzące słońce. Kuchenne okno było usytuowane na stronę podwórkową. Tam nadal w tym samym miejscu tkwiła piaskownica, w której razem z Wiktoriom się bawiłam. Nadal trwała tam drewniana ławka, gdzie w czasach liceum wieczorami przesiadywaliśmy i do późnych godzin rozmawialiśmy całą naszą czwórką. Mimo iż nie była ona w tak dobrym stanie jak te kilka lat temu, nim wyjechałam, potrafiła sprawić powrót wspomnień. Tych dobrych, jak również tych mniej udanych jak chociażby pierwsze kłótnie. Przed oczami ukazywały mi się wspomnienia jak stare fotografie znajdujące się w albumie, a na samo ich wspomnienie uśmiech wkradał się mimowolnie na moją twarz. Ku mojemu zdziwieniu przy ławce znalazła się jakaś osoba. Nie wiedziałam dokładnie kto to, dopóki owy osobnik nie spojrzał w gorę, patrząc się w moje okno. Od razu domyśliłam się, że to ktoś z nich. Bo przecież tylko oni zawsze stawali przy ławeczce, obracali się i wpatrywali w górę oczekując, aż stanę przy oknie. Odłożyłam miskę na blat kuchennych mebli, podeszłam do wyjścia i zabierając kurtkę wybiegłam z mieszkania. Wolnym krokiem wyszłam od strony podwórza i niepewnie podchodziłam do osoby, która stała i wpatrywała się w piaskownicę, która kiedyś była naszym ulubionym miejscem zabaw.
-Po co tu przyszedłeś? – nie bawiłam się w jakieś podchody, lecz od razu, jak to się mówi, walnęłam prosto z mostu.
-Chciałem się upewnić, czy to prawda, że wróciłaś. – nikle się uśmiechnął.
-Teraz już wiesz, więc możesz sobie pójść.
-Dlaczego tak się zachowujesz?
-Jak się zachowuję? – parsknęłam. – Tak zupełnie inaczej niż te parę lat temu kiedy ostatni raz się widzieliśmy? – zaśmiałam się patrząc wprost w jego oczy. – No popatrz, wyraźnie wydoroślałam.
-Nie jesteś taka. – podszedł niebezpiecznie blisko mnie.
-Skąd wiesz jaka teraz jestem? Nie możesz tego wiedzieć, bo mnie nie znasz. Nie znasz mnie takiej jak teraz.
-Ale znam Cię taką, jaką byłaś zanim wyjechałaś. – ułożył dłoń na moim policzku. – Wiem, że nie jesteś taką osobą, jaką starasz się z siebie zrobić.
-Nie znasz mnie, więc mnie zostaw.
-Natala, nie zachowuj się jak rozkapryszona dziewczynka! – uniósł głos łapiąc mnie za dłonie.
-Nie zachowuj się jak gwiazda, która osiąga wszystko co chce, a tak naprawdę nie ma nic.
Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach, a ja szybkim ruchem otarłam pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku. Sama nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Mówiłam to, czego nie chciałam mówić. A może po prostu chciałam dogryźć im wszystkim i udowodnić, że się zmieniłam? Przecież ludzie się zmieniają, prawda? Czasem na gorsze, czasem na lepsze. Ja zapewne w ich oczach zmieniłam się na to pierwsze. Nie chciałam ich ranić, przecież byli moimi przyjaciółmi, ale nie chciałam też, aby myśleli iż wszystko jest tak samo proste jak za czasów liceum. Oddalił się ode mnie na kilka kroków, machnął ręką i odwracając się na pięcie odszedł ode mnie. Chciałam go zawołać, przeprosić, ale powstrzymałam się od tego i sama podeszłam do ławki, na której usiadłam i wpatrywałam się w piaskownicę. Znów przed oczami pojawiały mi się wspomnienia jak stare fotografie z lat młodzieńczych kiedy to razem budowaliśmy tutaj babki z piasku czy zamki. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Momentalnie się zerwałam z ławki na równe nogi i odwróciłam się. Wiktoria nawet nic nie mówiła, tylko po prostu mnie przytuliła.
-Nacik, przepraszam.. – wyszeptała wprost do mojego ucha. Nie potrafiłam zareagować inaczej, co pokazały łzy spływające po moim policzku.
-Tęskniłam.. – spojrzałam na nią, a za słowa skierowane ku jej osobie obdarowała mnie całusem w policzek i ponownie mocno mnie przytuliła.
-No to opowiadaj jak tam Ci było, hm? – chwyciła mój nadgarstek i pociągnęła w kierunki ławki, na której po kilku sekundach tkwiłyśmy w pozycji siedzącej.
-Nie ma czego opowiadać. – bezradnie wzruszyłam ramionami, a Wiktoria znacząco spojrzała na mnie, na co ja zareagowałam cichym chichotem. – Wiesz, wyjechałam, aby pójść na studia medyczne, ale wyszło zupełnie inaczej.
-Jak to inaczej? – uniosła brwi ku górze i świdrowała mnie swoim wzrokiem w celu uzyskania odpowiedzi.
-Wszystko się skomplikowało, kiedy już byłam na miejscu. – spojrzałam w dal, czując jak po moim policzku spływają łzy. – W sumie to już przed wyjazdem było bardzo skomplikowane to wszystko.
-Ale jak to było skomplikowane przed wyjazdem? – spojrzała na mnie z wyraźną troską w oczach.
-Wiesz co, nie chcę jak na razie o tym mówić. – westchnęłam wysilając się na delikatne uniesienie kącików ust ku górze. – Jeszcze chyba nie dorosłam do rozmowy na ten temat.
-Nie będę naciskała. – szturchnęła mnie ramieniem, po czym przytuliła. – Mogę się jedynie o coś zapytać? – spojrzała na mnie, a ja skinęłam tylko głową w geście zgody. – Dlaczego nie odpisywałaś na nasze maile, nie dzwoniłaś, ani nic?
-Wiesz, to wszystko wiąże się z tym, o czym nie jestem w stanie jak na razie rozmawiać, naprawdę chciałabym Wam wszystko wyjaśnić. – spuściłam głowę w dół. – Ale póki co, nie potrafię.
Nie powiedziała nic, jedynie mocno mnie objęła swoim ramieniem i pocałowała w głowę. Mimowolnie na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech.
-Muszę iść. – ktoś musiał przerwać tę ciszę, więc zrobiła to Wiktoria. – Jutro muszę iść do pracy, więc wiesz..
-Jasne, nie ma sprawy. – wysiliłam się na ułożenie warg w delikatny uśmiech. Przytuliłyśmy się na pożegnania, po czym powiedziałyśmy krótkie „cześć” i poszłyśmy w swoje strony. Weszłam do mieszkania i pierwsze co zrobiłam to udałam się do łazienki, gdzie wzięłam szybki prysznic. Po otarciu ciała puszystym ręcznikiem od razu założyłam pidżamę, która rankiem zostawiłam w łazience. Wychodząc przeszłam po mieszkaniu, gasząc wszystkie światła i udałam się do pokoju, gdzie oddałam się w objęcia Morfeusza.



Kilka kolejnych dni minęło w dość szybkim tempie. Jako iż musiałam jakoś opłacać czynsz za mieszkanie musiałam iść do pracy. Z tym nie było łatwo, ale Wiktoria mi pomogła. Dzięki niej mogłam prowadzić stronę internetową Delecty Bydgoszcz. Tak sobie wmawiałam, że dzięki niej, ale doskonale wiedziałam, że to Andrzej załatwił mi możliwość tej pracy. Jednak wolałam żyć w przeświadczeniu, że to dzięki przyjaciółce, a nie dzięki niemu. Pracę miałam zacząć dziewiętnastego marca. Pod koniec miesiąca, ale zawsze to coś, prawda? Właśnie, myślę tak samo. Z Andrzejem nadal nie potrafiłam dość do porozumienia. W sumie nie dziwiłam mu się, że tak postępował. Tomek? On z biegiem czasu zrozumiał, że to co było kiedyś należy odciąć od tego co jest teraz i utrzymywałam z nim kontakt taki, jak za starych, dobrych czasów. Cieszyłam się, choć brak rozmów z Andrzejem też dawał się we znaki, ale przecież nic nie mogłam zrobić, prawda? Wiem, że myślicie tak samo, więc przedłużać nie będę. Wiki razem z Tomkiem nie zadawała pytań na temat tego, dlaczego wyjechałam i za to byłam im niezmiernie wdzięczna. Zrozumieli, że kiedy będę gotowa powiem im wszystko, a póki co wiedzieli, że lepiej będzie zostawić to tak jak jest. Chciałam im powiedzieć, ale wolałam aby obyło się bez tłumaczeń, więc wolałam milczeć. Zdecydowanie lepiej mi z tym bezradnym milczeniem było, niżeli ze słuchaniem ich kazań na temat tego , że mogłam im wszystko powiedzieć, a starali by mi się pomóc. Przecież nikt nie lubi takiego gadania, bo ono denerwuje najbardziej. Więc co było to było, co jest to jest, a co będzie to będzie.




19 marzec 2012r.

Budzik ustawiony w telefonie obudził mnie o godzinie dziewiątej z kilkoma minutami. Podniosłam się z łóżka i zabierając po drodze ubrania weszłam do łazienki. Odbębniłam poranną toaletę wraz z zimnym prysznicem, ubrałam się, zrobiłam delikatny makijaż, wyprostowałam włosy i opuściłam łazienkę wchodząc od razu do kuchni. Zjadłam płatki kukurydziane z jogurtem i od razu udałam się do drzwi. Spojrzałam jeszcze w lustro wiszące w przedpokoju i doszłam do wniosku, że wyglądam co najmniej śmiesznie. Postawiłam na taki bardziej oficjalny strój. W końcu pierwszego dnia w pracy trzeba jakoś się pokazać, mimo iż nie za bardzo lubi się takowe ubrania. Nie wiedziałam czego mogę się tam po nich spodziewać, więc wolałam pokazać się z jak najlepszej strony. Wyszłam z mieszkania, przekręciłam klucz w drzwiach i sprawdziłam kilka razy, czy aby na pewno dobrze je zamknęłam. Kiedy byłam w stu procentach pewna, że tak było wyszłam z bloku i wolnym krokiem udałam się pod halę Łuczniczkę. Na miejscu byłam jakieś dziesięć minut przed czasem, więc spokojnie weszłam do środka. Nie obyły się bez komentarzy przechadzających się ludzi, zapewne pracowników i siatkarzy, które docierały do moich uszu.
-Patrz, kogo ona tutaj szuka?
-Nie wiem, ale szkoda, że jestem zajęty, brałbym się za nią.
-Przestań, pewnie pomyliła miejsca.
-No, on ma racje, przecież tutaj nigdy takie laski nie pracowały.
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz, ale zawsze można się zapoznać. Może któryś wpadnie jej w oko i będzie miał to szczęście. Co Ty na to, Wrona?
-Dajcie sobie spokój. – rozpoznałam ten głos, przecież nie da się go nie poznać. – Idziemy na salę?
Zacisnęłam jedynie dłonie w pięści, aby nie odwrócić się w ich stronę, a kiedy to zrobiłam ich już nie było. Wzięłam głęboki oddech zapukałam do drzwi naprzeciw siebie. Kiedy usłyszałam zwyczajne „proszę” weszłam do środka i przywitałam się.
-Pani Natalia Evans? – nie byłam w stanie wypowiedzieć słowa, więc przytaknęłam kiwając głową. – Zapraszam. – wchodząc zamknęłam za sobą drzwi i uśmiechając się usiadłam na krześle. – Wszystkie dokumenty mamy przygotowane, Andrzej bardzo panią polecał.
-Natalia, po prostu Natalia. – niepewnie się uśmiechnęłam, ale od razu uścisnęłam dłoń pana Piotra. – Naprawdę Andrzej mnie polecał?
-Oczywiście. Powiedział nawet, że jeżeli Cię nie przyjmiemy to zmieni klub. – zaśmiał się puszczając do mnie oczko, na co ja zareagowałam również śmiechem.
-To gdzie mam podpisać? – złapałam w dłoń długopis, a kiedy pan prezes pokazał mi odpowiednie miejsce od razu złożyłam na nim swój podpis.
-To co, możemy iść na salę? – podniósł się i przeszedł w stronę drzwi. Skinęłam niepewnie głową. – Poznasz trenera i zawodników.
Niechętnie podniosłam się z krzesła i razem z prezesem opuściłam jego gabinet. Wolnym krokiem prowadząc rozmowę podążaliśmy w kierunku sali. Przed wejściem wzięłam głęboki oddech, po czym przekroczyłam próg przy wejściu.
-Panowie! – powiedział nieco głośniej, aby siatkarze go usłyszeli. Od razu spojrzeli na mnie ze zdziwieniem w oczach.
-Ty, mówiłem, że ona tu będzie pracować! – dało się usłyszeć dość głośne szepty pomiędzy zawodnikami.
-Weźcie się uspokójcie.
-Od dzisiaj Natalia będzie prowadziła naszą stronę internetową. – spojrzał na mnie uśmiechając się, a ja jedynie zmieszanym wzrokiem odszukałam wśród twarzy tej jedynej, którą znałam. – Zostawię Cię tutaj. – poklepał delikatnie moje ramię. – Zapoznaj się i jeżeli coś to pytaj się, oni zapewne chętnie Ci pomogą.
-Dziękuję. – uniosłam kąciki ust ku górze i wolnym krokiem ruszyłam w stronę grupy siatkarzy.
-Aaa, i jeszcze jedno! – momentalnie odwróciłam się w stronę prezesa. – Jak przychodzisz tutaj, to ubieraj się normalnie. Te hieny pożreją Cię wzrokiem, za przeproszenie. – mrugnął w moją stronę okiem i śmiejąc się wyszedł z sali. Niepewnie podążyłam w dalszą drogę ku siatkarzom
-Siemanko, jestem Dawid. – podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Nieco speszona spojrzałam na niego i przedstawiłam się.
-Konan, Ty lepiej sobie odpuść, przecież zajęty jesteś! – krzyknął któryś z jego kolegów.
-Owca, Ty też się lepiej za nią nie bierz!
-Bo co, boisz się, że będzie wolała mnie od Ciebie?! – odezwał się zapewne ten, którego przed chwilą nazwali „owcą”.
-Mnie się nie da zastąpić, chyba, że poleci na któregoś ze starszych. – zaśmiali się, co sprawiło, że echo rozdzwoniło się po całej sali.
-No w sumie, ma przecież takiego Antige..
-Ej, ej! Ale Masny też już ma swoje lata!
-Weźcie nie udzielajcie się na mój temat! – burknął jeden z tych niższych, chociaż za dużo ich tam nie było.
-No to co, piękna? – wywnioskowałam, że ten co mnie obejmuje to niejaki Konan, ale nadal nie znałam imienia, mimo iż się odezwał ponownie. – Wyskoczymy po treningu na kawę?
-Przepraszam, ale nie bardzo mam czas. – wysiliłam się na najszczerszy uśmiech, ale wiedziałam, że to nie za bardzo mi pomogło.
-Nie daj się prosić, przecież nic Ci nie zrobię.
-Stulcie mordy wszyscy! Konan, mówi, że nie chce do cholery?! – stanął przed jego nosem. – To jej kurwa nie zmuszaj!





____________________________________________________
Mamy dwójkę. ;). Mam nadzieję, że przypadnie do gustu. ;)

Komu jutro kibicujecie?! Ostateczne starcie dwóch najlepszych drużyn.. Jak myślicie, która wygra? Ja powiem Wam przy następnym rozdziale tutaj, albo na moim drugim blogu, na kogo stawiałam i czy moje kciuki sobie poradziły. ;)

Zachęcam do komentowania! ;)


Pozdrawiam, inaccessiblegirl! 




9 komentarzy:

  1. Hahah przekomarzanie Delekciarzy ♥ Andrzej przyjaciel z przyszłości? Podoba mi się ta koncepcja (wieeeeeem refleks ♥XD). Dobrze ,że z Wiką i Tomkiem już ok. Dalej zżera mnie ciekawość co to za sprawa kazała Natalii wyjechać :D

    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha, "Stulcie mordy wszyscy! Konar, mówi, że nie chce, do cholery?! To jej, kurwa, nie zmuszaj" mnie rozbroiło xD Czyżby nasz Endrju był bardzo zdenerwowany? Niech się nie złości, bo złość piękności szkodzi! Przykro by było, gdyby mu uśmiech zbrzydł ^^
    Czekam na dalsze losy, intryguje mnie sprawa, przez którą Natalia musiała wyjechać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podoba się. ;).
      Wkrótce wszystko się wyjaśni. ;)
      Pozdrawiam! ;*

      Usuń
  3. Cały rozdział jest świetny, ale ta końcówka to już w ogóle mistrzostwo :)
    Strasznie jestem ciekawa, o co dokładnie chodzi i jak to dalej się potoczy ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny! jak zawsze zresztą :)

    byłam za sovią więc skaczę z radości :D

    ~anula

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że Natalia w końcu zrozumiała, że Tomek chciał jej zrobić tylko niespodziankę, no i że już nie jest na niego zła, no i na Wiki :)
    Zaskoczyła mnie reakcja Andrzeja na to co robili jego koledzy, no wiadomo, nowa, ładna, to i zainteresowanie jest, widać Andrzej jest o nią zazdrosny :)
    Pozdrawiam i czekam na rozwiązanie zagadki przeszłości Natalii :)

    OdpowiedzUsuń